PirenejeSławomir Kalinowski
Dzień 15 27 czerwca 1996, czwartek, godz. 6:50. Siedzę przed restauracją "Pirineos" i czekam na autobus. Nie ma tu żadnego przystanku ani rozkładu jazdy. O autobusie dowiedziałem się w restauracji i tam, kupiłem też bilet na autobus. Bilet do miejscowości Barbastra kosztuuje 560 pts. W restauracji zjadłem rogalik i "cafe solo", czyli maleńką czarną za 250 pts. Autobus przyjechał. Wsadziłem już bagaż i zaraz ruszamy. Jest to wielki autokar. Jedzie z miejscowości Boltana do Barbastro. Kierowca wyskoczył do restauracji. Godz. 7:00. Siedzę już w autobusie. Odjeżdżamy. Żegnajcie Pireneje. W sklepie sportowym na wystawie widziałem wiele map różnych pasm w Pirenejach. Jest też wiele przewodników. Dotyczą np. wąwozów, strumieni. Zaczyna wschodzić słońce. Wstałem dziś o godz. 5:30. Było jeszcze ciemno. Jedziemy wzdłuż jeziora. Na środku z wody wystają jakieś krzaki. Chyba jest to młode jezioro. Góry mają tu paskudny wygląd. Jest to szara, sypiąca się mieszanina kamyków i pyłu. Góra Castillo Mayor nie wygląda z tej strony tak imponująco jak wczoraj. Góry, które mijamy, są silnie zerodowane. Widoczne są warstwy iłów poprzedzielane cienkimi warstwami piaskowców. Jezioro jest ładne. Ma wiele uroczych zatoczek. Ainsa ma stare miesto ładnie położone na wysokim brzegu rzeki. Jest trochę zabytków romańskich, ale nie miałem czasu, aby je z bliska zobaczyć. Przystanek. Na środku skrzyżowania. Do Barbastry 32 kilometry. Jesteśmy nad drugim jeziorem. Jest wąskie i długie. Ziemia bardziej zwarta. Więcej jest skał złożonych ze żwiru i kamieni. Więcej czerwonego koloru. Jezioro coraz ciekawsze. Wysokie brzegi. Jest też zapora, dość długa, do tego elektrownia wodna.
|
WSTĘP | POPRZEDNI | NASTĘPNY | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |