Pireneje

Sławomir Kalinowski
 
WSTĘP | POPRZEDNI | NASTĘPNY | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15

Dzień 4

16 czerwca 1996, niedziela, godz. 9:20. Potworna wilgoć. Wszystko mam mokre. Przed chwilą wstałem. Jak na te warunki, to jest dość wcześnie. Żebra mam wszystkie na swoim miejscu. A szkoda. Słońce jednak już dość mocno przygrzewa. W ciągu godziny powinno mi wszystko wyschnąć. Akurat jest czas na zrobienie śniadania.

W nocy wstałem na chwilkę. Gwiazdy świeciły wyjątkowo jasno i wyraźnie, księżyca nie było. Mleczna droga była tak wyraźna, jak namalowana. Wyjście namiotu mam skierowane dokładnie w kierunku północnym. Na południu widoczna była jakaś planeta, nie wiem jednak jaka.


Godz. 11:15. Jestem już gotowy do drogi, ale nie chce mi się stąd odchodzić. Po śniadaniu jestem ociężały i źle będzie mi się szło. Słońce przypieka, ale gdzieniegdzie widoczne są chmury. Tam gdzie idę, może mnie zmoczyć deszcz. Plecak mi się rozsypuje. Od strony pleców puszcza jeden ze szwów. Sznurowadła od butów kilka razy mnie wystraszyły. Są zygzakowate i na pierwszy rzut oka wyglądają jak małe żmije. Szyja ciągle mnie pali.

Widok na dolię potoku Rio Aurin Godz. 12:30. Jestem już w górnej części bocznej dolinki leżącej na wschód od miejsca, gdzie nocowałem. W dolince są dobre miejsca na biwak i strumień z czystą wodą. Po prawej stronie strumienia, w górnej jego części, 200 metrów powyżej koryta, widoczna jest duża pieczara. Żeby dostać się tam potrzebny jest sprzęt wspinaczkowy. Bez niego jest niebezpiecznie. Może to początek jakiejś dużej jaskini? W pobliżu widoczne są jeszcze inne dziury w skałach. Wapienne, wyżłobione przez wodę skały obiecują podziemne atrakcje.

Widok w kierunku Pena BlancaGodz. 14:15. Znów pod górę.Wdrapałem się na jedną przełęcz, zszedłem w dolinkę, w górną jej część i lazę w kierunku wschodnim na kolejną przełęcz. Kilkaset metrów dalej widzę stado koni chodzących luzem. Dolina biegnie w kierunku południowym. Ten kierunek mnie nie interesuje, chcę iść na wschód. Najpóźniej jutro muszę znaleźć jakiś sklep. Jedzenia starczy mi tylko na dwa dni. Siedzę teraz niedaleko skały w kształcie wielkiej baszty, której zdjęcie zrobiłem z przełęczy. Skaliste, wysokie partie tych gór zbudowane są z wapienia lub dolomitu. Łagodniejsza część gór, bieszczadzka w charakterze, jest z piaskowców. Niebo jest częściowo zasłonięte przez chmury. Słońce, gdy się pokazuje, jest prawie w zenicie. Cień mój jest bardzo krótki, niemal pod samymi stopami.

Pena BlancaSchron u podnóża Pena BlancaGodz. 15:50. Jestem przy schronie turystycznym, który nazywa się "ICONA". Schron ma dwa pomieszczenia - mniejsze jako magazyn i większe - mieszkalne. Zbudowany jest porządnie z dużych kamieni. Podłoga też jest kamienna. W środku jest jednak nieprzytulnie i wilgotno. W schronie brak jest wyposażenia za wyjątkiem kilku kamieni pełniących funkcje stołu i stołków. W pomieszczeniu mieszkalnym jest kominek, ale i tak nie ma czym palić, gdyż w pobliżu nie ma żadnych drzew i krzaków. Schron jest powyżej górnej granicy lasu. Jest za to strumień ze świeżą wodą. Otoczenie schronu jest niesamowite. Z jednej strony urwiska białych skał, a z drugiej urwiska brunatno-szarych piaskowców. Łąka pokryta jest dużą ilością kaczeńców. Widziałem też kwiaty podobne do tulipanów, trochę jaśniejsze od tych widzianych w Turcji, a do tego miały niejednolity kolor. Widziałem też storczyki o jasnej, żółtej barwie, podobne do tych, które spotykałem w Polsce. Spotykałem również dzikie narcyzy.

Przylazła do mnie krowa. Za nią idą następne. Widocznie jestem dla nich jakąś atrakcją. Te krowy chyba muszą strasznie męczyć się, cały czas słychać brzęk dzwonków przyczepionych u szyi. Ja w takiej sytuacji bym chyba oszalał. Przede mną stanęła krowa i patrzy się na mnie. Właśnie próbuje mnie lizać. Dziwne, pirenejskie zwyczaje - lizanie turystów. Krowy były dość daleko i specjalnie za mną lazły, gdy mnie zobaczyły. Jest ich kilka sztuk.


Pena Blanca Sierra de Tendenera Zapora i jezioro Embalse de Bubal Sierra de Tendenera, klasztor Sta. Elena

Godz. 21:35. Nie udało mi się dojść przed nocą do wioski. Zapuściłem się w drogę biegnącą łagodnie zboczem góry i idąc nią długo w dole widziałem wioskę Biescas. W końcu zacząłem od niej oddalać się. Po dłuższym czasie zorientowałem się, że dziś nie dojdę już do kempingu. W tej sytuacji zszedłem w dół z drogi i zacząłem rozglądać się za jakimś płaskim, pokrytym trawą miejscem na nocleg. Znalazłem dość przyjemną, niewielką łączkę otoczoną drzewami i krzakami. Rozłożyłem się na niej nie rozbijając namiotu. Noc postanowiłem spędzić pod gołym niebem. Jednak obawiam się wilgoci nad ranem, która może dać się we znaki. Na szczęście jestem na stosunkowo niewielkjiej wysokości i może ta wilgoć nie będzie aż tak mocno dokuczliwa. Oby w nocy nie padało, bo będzie bardzo nieprzyjemnie.

Jestem kompletnie wycieńczony. Zjadłem na dodatek część fasolki z puszki i pali mnie w gardle. Niedaleko łączki znalazłem poziomki. Były smaczne. Obok tej łączki jest miejsce, z którego dobrze widoczna jest dolina, w którą chcę zapuścić się po zrobieniu zakupów w Biscas. Piekny też był widok na jezioro de Bubal, Monasterio de Santa Elena i wodospad koło tego klasztoru. Góry, przez które zamierzam jutro przedzierać się, nazywają się Sierra de Tendenera. Wierzchołki mają wysokość do 2853 m, ale tak wysoko nie polazę. Zmierzam jedynie wejść na przełęcze niedaleko tych szczytów. Jutro chcę w wiosce kupić jedzenie na tydzień, wysłać listy, widokówki i zadzwonić do domu. A potem na tydzień w góry, aż do obrzydzenia. Łąka, na której leżę, jest chyba własnością prywatną. Mam nadzieję, że nikt tu nie przylezie i nie zrobi mi awantury. Miejsce to ma jedną podstawową wadę - nie ma tu wody. Dopiero jutro po zejściu do wioski będę mógł się wymyć. Przy okazji wydam trochę mniej peset na kemping i zaoszczędzę czas na jego szukanie. Leżę już w śpiworze, słucham grania świerszczy i pogwizdywania jakiegoś ptaka. Jak  noc będzie bezchmurna, to bedę miał okazję pogapić się w gwiazdy.


WSTĘP | POPRZEDNI | NASTĘPNY | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15