Monastirea Zamfira
|
Data
modyfikacji: 11.04.2007 |
Kilkanaście kilometrów za Ploiešti
skręcamy w boczną drogę i dojeżdżamy po chwili do monastyru. Jest on
stosunkowo nowy, chyba z XIX wieku. Podobnie jak w innych monastyrach, które dotąd
widziałem, wejście przez pięknie rzeźbioną, nową bramę, za nią duży
teren otoczony dookoła niewysokimi budynkami, pośrodku cerkiew. Na zewnątrz rzędy
kwitnących bratków, róże wypuszczające nowe pędy. O tej porze roku nie jest to zbyt powszechny widok.
Dokładnie przyglądam się bramie. Zrobienie jej wymagało ogromu pracy. Na
razie wygląda mało atrakcyjnie. Nie przepadam za janym, lakierowanym drewnem.
Bardziej podoba mi się stare drewno, przez lata wymęczone słońcem, deszczem
i mrozem. Szczególnie urokliwy jest dąb, nabierający po latach głębokiej
ciemnej barwy.
Wchodzimy do środka. Jak w każdej cerkwi - niezwykły dla katolika klimat -
przytłumione światło, bogato malowane ściany, podłoga wyłożona
dywanami, w środku trochę modlących się osób, dwie zakonnice na
zmianę czytające głośno, inni klęczący, bardzo nisko, z czołem przy
ziemi, często robiący znak krzyża, może żałujący za grzechy, może
dziękujący za to że mogą być na tym świecie.
Przed cerkwią siedzi mloda kobieta z dziećmi, chyba cyganka. Kilkuletni chłopak
prosi o pieniądze. Aurel wyciąga jakieś drobne i daje. Dotychczas nie zauważyłem,
aby osoby żebrzące były jakoś źle traktowane. Często dostają jakieś drobne
datki.
|