Mapa Turcji 373KB
Mapa Turcji, M. Popko, Turcja,
Wiedza Powsz., Warszawa 1984
 

Sławomir Kalinowski

Na wschodzie Turcji

Podróż przez Turcję

| Wstęp | Do granicy tureckiej | Podróż przez Turcję | U stóp Araratu | Patnos i okolice | Suphan Dagi | Droga powrotna |



Megasoy - jedna z tureckich
firm przewozowych na trasie
Bukareszt - Stambuł


Bilet ze Stambułu do
Dogubayazit
 



19.08.1999, godz.10:00, Stambuł. Ależ wspaniały chłodek. Ten autobus ma prawdziwą klimatyzację. Czasem tylko przez otwarte drzwi wpada nieco rozpalonego powietrza z zewnątrz. Jestem właśnie na głównym dworcu autobusowym w Stambule w autobusie, który powinien zawieźć mnie do Dogubayazit, miasta leżącego u stóp Araratu. W autobusie jest zaledwie kilka osób. Czyżby tylko tyle miało jechać? To byłoby zbyt piękne. Prawdopodobnie jeszcze gdzieś zajedziemy po innych pasażerów. Za bilet zapłaciłem 30 dolarów. Tak więc zużyłem tę niewielką ilość dolarów które miałem na wizę i bilet.

Autobus z Bukaresztu przyjechał do Stambułu na miejsce o godzinie 8:40, a więc prawie 4 godziny spóźniony. W biurze firmy odszukałem Mr. Aslana, znajomego Rodiki, który jak się okazało był jednym z właścicieli firmy, która wiozła mnie z Bukaresztu. Biuro firmy mieści się w małym pokoiku na drugim piętrze w budynku położonym w starej części miasta. Przekazałem mu pozdrowienia od Rodiki i zapytałem o możliwości przejazdu na wschód Turcji. Musiałem pojechać najpierw na główny dworzec autobusowy. Zawiózł mnie tam samochodem osobowym jeden z pracowników firmy, który miał jakiś interes w okolicy dworca. Dworzec autobusowy jest olbrzymi, tak dużego jeszcze dotąd nie widziałem. Jest to nowy, najwyżej kilkuletni dworzec, wybudowany daleko od centrum na pustkowiu, wśród nagich, wypalonych słońcem, bezdrzewnych wzgórz. Autobusy znajdują się na trzech poziomach. Na dolnych są garaże, jakieś warsztaty i drogi, a na trzecim poziomie są biura prawie 200 firm przewozowych, na których tyłach zatrzymują się autobusy. 

Jestem pod bardzo silnym wrażeniem Stambułu. Jest to gigantyczne i nieprawdopodobnie dynamicznie rozwijające się i żyjące miasto. Olbrzymie bogactwo jest jednak przypruszone koczowiskami bezdomnych żyjących na obrzeżach tego bogactwa i nieprawdopodobną ilością śmieci. Pośród wzgórz rozłożone są nowo wybudowane dzielnice brzydkich betonowych blokowisk, wokół których widać slumsy z dużą liczbą koczujących ludzi, żyjących pod gołym niebem lub w domkach z tektury, pomiędzy nitkami autostrad, śpiących, opatulonych w koce.

Godz. 10:35 - dojeżdżam do mostu na Bosforze. Godz. 10:38 - jestem już w Azji. Most jest olbrzymi, wiszący. Pomiędzy przęsłami jest odległość prawie kilometra, a jezdnia jest położona kilkadziesiąt metrów ponad poziomem cieśniny.
 



Przymusowy postój w Horasan


Kopy suszącego się nawozu
w Horasan


Zepsuty autobus
 

20.08.1999, godz. 8:00, Horasan. Utknęliśmy na dobre. Jakiś czas temu zacząłem słyszeć znajomy odgłos dochodzący lewego tylnego koła, nad którym właśnie siedzę. Były to od czasu do czasu odgłosy chrupania. Wiedziałem, że daleko nie ujedziemy. Odgłos stawał się coraz częstszy, wreszcie coś zgrzytnęło, jakby się urwało. Odgłos ten pamiętam ze swojego samochodu, w którym rozsypało się łożysko, na którym obracało się koło. Autobus zatrzymał się na skraju drogi, a z koła buchnął kłąb dymu. Szykuje się poważniejsza robota przy kole. Ciekawe, jak zostanie zorganizowany dalszy przejazd, będziemy czekać aż naprawią, czy pojedziemy czymś innym? A może po prostu nas zostawią na pastwę losu?

Po drugiej stronie drogi jest targ. Można na nim kupić stado owiec. Zwierzęta i ludzie snują się znudzeni po placu. Niewiele transakcji jest zawieranych. Niedaleko nas stoją wysokie pryzmy suszącego się nawozu, wyższe niż większość domów w okolicy.

Godz. 8.55. Myliłem się, to nie łożysko. Bęben hamulcowy rozpadł się na trzy części. Koło zostało wyjęte i nie wygląda na to, że autobus zostanie szybko naprawiony. Część osób zabrała się innym autobusem tej samej firmy, też jadącym do Dogubayazit.

20.08.1999, godz. 10:30, Agri. Tym razem utknąłem w Agri. Z Horasan zabrałem się jakimś autobusem do Agri i siedzę teraz w biurze Agri Dagi. Gdy w Horasan wszedłem do autobusu, próbował rozmawiać ze mną jeden z Turków. Chciał, aby zrobić mu zdjęcie. Zrobiłem po przyjeździe do Agri. Atmosfera w autobusie była wesoła, ale śmiali się tylko mężczyźni. Kobiety pozawijane w chusty i pomimo upału opatulone w ciepłe, filcowe płaszcze nie brały udziału w rozmowach.

Po drodze zatrzymała nas kolejna kontrola policyjna, ale tym razem zebrali dokumenty wszystkich pasażerów i dokładnie je przeglądali, porównując z jakimiś zapiskami w grubym notesie. Gdy byłem na zewnątrz autobusu, podszedł do mnie jeden z policjantów i próbował ze mną rozmawiać po angielsku. Słabo mu szło. Powiedziałem mu, że że jadę do Dogubayazit i chcę wejść na Ararat. Zacząłem dopytywać się go o zezwolenie na wejście. Chyba zupełnie nie był zorientowany, o co mi chodzi. Napisał długopisem na swoim ręku "7000m", chyba chodziło mu o wysokość Araratu.
 

Trasa przejazdu przez Turcję

Stambuł - Izmit - Adapazari - Bolu - Gerede - Amasaya - Erzincan - Erzurum - Horasan - Agri - Dogubayazit



| Wstęp | Do granicy tureckiej | Podróż przez Turcję | U stóp Araratu | Patnos i okolice | Suphan Dagi | Droga powrotna |