Hiszpania 2005 Kolejna krótka
podróż do Walencji, wszystkiego niecały tydzień. Tym razem
postanowiłem zabrać minimalny możliwy bagaz. Niestety, najwięcej
miejsca w bagażu zajmuje komputer, z którego nie mogłem
zrezygnować. Nawet ręcznika tym razem nie zabrałem. Po co? I tak jest
tu na miejscu. Buty tylko te co na nogach, spodnie jedne na tyłku,
drugie krótkie w torbie, jedna koszula z krótkim rękawem,
koszulka, żadnych swetrów. Jedynie bluza od deszczu, ale to na
wypadek gdyby po powrocie w Polsce było zimno i deszczowo. Cały bagaż
składał się więc z jednej torby w większości wypełniony różną
elektroniką - komputer, aparat fotograficzny, sprzęt, który
robiłem (ok. 3 kg), koszulka, krótkie spodnie, zapasowe gacie i
skarpety, butelka miodu pitnego w prezencie, kosmetyczka, trochę
papierów i 3 dyski CD.
Podróż - coś o głodzie 10 km nad ziemią Chufa - roślina mało u nas znana Paella - czyli co jadają w Walencji Sepia - morskie paskudztwo Valves - sprzęt i oprogramowanie Dębiany, 18 czerwca 2005 |