Sławomir Kalinowski

Na wschodzie Turcji

Suphan Dagi

| Wstęp | Do granicy tureckiej | Podróż przez Turcję | U stóp Araratu | Patnos i okolice | Suphan Dagi | Droga powrotna |



Wioska Aydinlar


Martwy i żywy żółw stepowy


Żółwie stepowe
 



23.08.1999, godz. 16:35. Jestem już na zboczach góry Suphan Dagi, powyżej wioski Aydinlar. Siedzę w jakimś wąwozie i próbuję nałapać trochę wody do kubka, który właśnie przewrócił się i woda się wylała. Jest bardzo gorąco, pić mi się chce potwornie i nie wiem, czy uda mi się znaleźć wodę podczas mojej dalszej wędrówki. W wiosce powiedziano mi, że na górze nie ma problemu z wodą, że jest jej dużo, ale gdy widzę, jak wygląda otoczenie, niemal pustynia, trudno mi w to uwierzyć. Leży koło mnie kulista sucha kępa zielska, które jest typowe dla pustyń, toczone przez wiatr na olbrzymich przestrzeniach. Może na samym szczycie będzie więcej wody, widoczne są tam z daleka duże płaty śniegu. Podobno też jest jakieś jezioro w kraterze.

W pobliżu miejsca, gdzie jestem, spotkałem kilkanaście żółwi stepowych. Pośród ciszy, która mnie otaczała, usłyszałem jakiś stukot. Powodowały go żółwie ganiające za żółwicami i molestujące je stukaniem skorupą o skorupę. W końcu żółwica ulegała i żółw wdrapywał się na nią. Nie przeszkadzała im nawet moja obecność. Jeden z żółwi był tak podniecony, że napastował pustą skorupę odwróconą na grzbiet. Był chyba tylko zdziwiony, że nie ma z jej strony żadnej reakcji. Skorupa była z wierzchu zmiażdżona. Był to zapewne skutek ludzkiego barbarzyństwa. Widząc, jaki stosunek mają Turcy do zwierząt nawet mnie to zbytnio nie zdziwiło. Gdy byłem w Aydinlar z wizytą u osób, które wiozły mnie ciągnikiem, widziałem, jak zupełnie bez powodu jeden z ludzi rzycił kamieniem w psa uwiązanego na łańcuchu pod płotem.

Wąwóz jest kilkumetrowej głębokości, wyżłobiony w beżowoszarej mieszance gliny, kamieni i pyłu. Na zboczu wąwozu rośnie kępka pokrzyw, jedynej zielonej rośliny jaką widziałem tu w okolicy. Nad pokrzywami jest niewielkie wgłębienie wypełnione kilkoma litrami wody. Woda wycieka z tego wgłębienia, sączy się koło pokrzyw i poniżej skapuje z malutkiej skarpy. Właśnie pod ta skarpą postawiłem kubek i czekam, aż się napełni. Napełnianie kubka trwa kilka minut. Woda jest chłodna i bardzo orzeźwiająca, choć nieco mętna. Wilgotna ziemia utrzymuje się zaledwie około 8 metrów poniżej źródełka. Przy źródełku czają się drobne ptaszki, zaniepokojone moją obecnością. Są wielkości wróbla, z szarą czapeczką na głowce i czarnym paskiem biegnącym poniżej oka. Czasem cichutko świergoczą, przelatują z miejsca w miejsce, furkotem skrzydeł przerywając ciszę. Prawdopodobnie są to białorzytki. Nie jestem jednak pewien, nie mogę im się dokładnie przyjrzeć. Za to one mnie mogą z góry dokładnie obejrzeć, chowając sie za kamieniami.

Usłyszalem szelest kilka metrów ode mnie. Odgłos dochodził spod kępy uschniętych roślin. Kolejny żółw, który wyłaził w poszukiwaniu żółwicy. Kawałek dalej usłyszałem fuknięcie. Następny żółw. Staram się zachowywać tu ostrożnie. Obawiam się węży. Nie wiem jakie gatunki tu występują i czy są niebezpieczne. Na tych terenach mogą też występować tarantule. Nie wiem też, czy spotykane są tu skorpiony. Jeszcze nie udało mi się żadnego spotkać w naturze.

Od czasu do czasu powiew wiaru sypie pyłem po oczach. U podnóża góry widziałem czasem miniaturowe trąby powietrzne - wiry pyłu kręconego przez wiatr, przesuwające się po ziemi.

W wąwozie jest już cień. Zrobiło się chłodniej i przyjemniej. Z drogi, którą szedłem z wioski Aydinlar widziałem jezioro Van, jeszcze niezbyt dobrze widoczne, ale liczę na to, że z góry bede miał adne widoki. Powietrze nie jest zbyt przejrzyste. Drugiego brzegu jeziora nie widać. W oddali woda zlewa się z niebem.


Bazaltowe łoże
 
23.08.1999, godz. 20:00, zbocza Suphan Dagi. Leżę już w śpiworze. Moim łożem jest bazaltowy, lekko wgłębiony gaz. W zasięgu ręki mam latarkę i nóż. Mam pietra. W wiosce Aydinlar zostałem nieźle nastraszony terrorystami z wioski, która jest położona na wierzchołku szczytu wyrastającego ze zboczy Suphan Dagi. Miejsce, w którym jestem, jest ukryte za płaskim grzbietem i nie jestem widoczny z tej wioski, oddalonej kilka kilometrów ode mnie. Oprócz ludzi jestem narażony na wilki, niedźwiedzie, psy, węże, jadowite pająki i skorpiony. Do tego wszystkiego dochodzi ryzyko związane z samotną wędrówką po takim odludziu i poważne problemy w razie złamania, czy nawet skręcenia nogi. Żadnego GOPRu tu niestety nie ma. Można liczyć tylko na siebie. Węże tu są. Spotkałem jednego, który czmychnął do szczeliny pod gazem. Nie goniłem go, bo nie wiedziałem, czego po nim się spodziewać, czy jest jadowity.  

Niebo jest rozgwieżdżone i mogę wypatrywać spadające gwiazdy. Księżyca jeszcze nie widać. Poniżej mnie szumi strumień i ożywia trochę martwą ciszę, która panuje wokół. Jest tak sucho, że żadne żywe stworzenie nie ma ochoty na nocne hałasy. Wiele kilometrów dalej, gdzieś na drugim brzegu jeziora Van widoczne są światła, prawdopodobnie miasta Van. Jestem na dość dużej wysokości. Szczyt Suphan Dagi wydaje się tak bliski, jakby był na wyciągnięcie ręki. Jednak wiem, że to złudzenie, że czeka mnie jeszcze wielogodzinna wędrówka na wierzchołek.

Na górami po drugiej stronie jeziora wisi ciemna warstwa chmur, rozświetlana niekiedy przez błyskawice. Gdyby ta burza pojawiła się w tym miejscu, byłoby niewesoło. Rozbijanie namiotu podczas burzy, w środku nocy, w kamienistym terenie, nie należałoby do zbyt dużych atrakcji turystycznych.


Suphan Dag o świcie


Opuszczona wioska w górach


Widok w stronę jeziora Van


Suphan Dagi


Kwiaty w górach


Potok spływający z 
Suphan Dagi


Zbocza Suphan Dagi


Widok na jeziora Van i Sodali


Widok na jezioro Van


Mniejszy krater na górze
Suphan Dagi


Poranek w kraterze


Krawędź krateru


Jezioro w głębszym kraterze


Kurdowie na krawędzi krateru


Widok w kierunku zachodnim


Droga zejścia z Suphan Dagi


Odpoczynek


Suphan Dag od strony
zachodniej


Wioska Merzasi Cubuklu


Suphan Dagi od strony wioski
Canakyayla

 




| Wstęp | Do granicy tureckiej | Podróż przez Turcję | U stóp Araratu | Patnos i okolice | Suphan Dagi | Droga powrotna |