Rudzik
Erithacus rubecula


Data modyfikacji: 10 października 2010

Jesienią 2000 roku podczas prac w ogrodzie niemal cały dzień dotrzymywał mi towarzystwa rudzik. Początkowo nie zwracałem na niego uwagi, ale zainteresowało mnie jego zachowanie. Przekopywałem grządki, a on siedzial w odległości trzech metrów ode mnie i uważnie mi się przypatrywał. Przestałem kopać, oparłem się o szpadel i ja zacząłem mu się przypatrywać. Rudzik wtedy podlecial blisko mnie i zaczął wyjadać dżdżownice ze świeżo przekopanej ziemi. Chodził dookoła mnie przy moich nogach i szpadlu, zupełnie się nie bojąc. Gdy zaczynałem kopać, odlatywał na bezpieczną odległość 2-3 metrów i czekał na mój kolejny odpoczynek. Spędził ze mną kilka godzin. Gdy przenosiłem się w inne miejsce, przenosił się razem ze mną. Czasem coś do niego mówiłem, a on sprawiał wrażenie, jakby bardzo uważnie mnie słuchał. Były również chwile, że i on coś po swojemu mówił. Stał wtedy na ziemi naprzeciw mnie i coś cicho mamrotał patrząc na mnie.



Ten typek z fotografii powyżej pewnego letniego popołudnia odwiedził salon. Wleciał przez drzwi i nie potrafił znaleźć już drogi powrotnej. Ale na szczęście był znacznie ostrożniejszy niż sikorki i nie obijał się za mocno po szybach. Złapałem go zarzucając na niego swoją koszulkę, którą ściągnąłem sobie z grzbietu. Pewnie była tak nieświeża, tak go oszołomiła, że nie miał sił uciekać, dał się bez problemu złapać i wyrzucić z chałupy.