Piec ze Szczecina
|
Data
modyfikacji: 17 września 2019
|
Piec ten "odkryłem" na aukcjach
internetowych portalu
Allegro. Aukcja nie została rozstrzygnięta, ponieważ nie została
osiągnięta
cena minimalna. Jednak kontakt z właścicielem sprawił, że szybko
dogadaliśmy
się. Po kilku dniach byłem już w Szczecinie gotowy do rozebrania pieca
i przewiezienia do Dębian. Jedną noc zajęło mi dojechanie na miejsce,
potem
15 godzin rozbierania i kolejna noc w drodze powrotnej.
Gdy wszedłem do pokoju, w którym
stał piec, chwilę stałem oniemiały
przyglądając się temu dziełu sztuki użytkowej. Piec był bardzo wysoki,
miał 3 metry wysokości, robił wielkie wrażenie, gdy człowiek stał przy
nim. Zapłaciłem za piec i od tej chwili było już moim zmartwieniem,
jakie
będą skutki rozbiórki pieca, czy uda mi się rozebrać go z jak
najmniejszymi
stratami, czy też kafle będą mi rozsypywać się w rękach.
Piec rozbierałem 5 grudnia 2003.
Pracę zacząłem od zrobienia
fotografii
pieca i naklejenia na kafle nalepek z kolejnymi numerami, składającymi
się z dwóch cyfr, np. 4-6. Pierwsza oznaczała numer warstwy kafli
licząc
od dołu, a druga numer kafla w warstwie licząc od lewej strony pieca.
Niżej przedstawione są zdjęcia
pieca z aukcji. Można obejrzeć je w
powiększeniu.
Piec posiada motywy wodne - roślinność wodna,
ryby,
jakieś
fantazyjne stworzenie z wodorostów. Białe kafle są pokryte glazurą,
pozostałe
nieszkliwione, ale malowane farbą - złotą i siwą. Na szkliwionych
kaflach
brak jest charakterystycznej dla używanych kafli siateczki drobnych
pęknięć
szkliwa.
Piękne, duże drzwiczki widoczne
na zdjęciach są tylko
osłoną właściwych drzwiczek do paleniska i popielnika. Widoczne są one
na zdjęciu poniżej. Rozwiązanie to jest korzystne ze względu na małe
dzieci,
które są przy takim piecu bezpieczne, nie poparzą się dotykając
drzwiczek.
Piec był określony przez właściciela jako "paliwożerny". Podczas
rozbierania
okazało się, że nie ma w nim ani kawałka cegły szmotowej, co tłumaczy
jego
właściwości. W piecu gorące powietrze wędrowało pionowymi kanałami,
które
można zobaczyć na zdjęciu zrobionym po zdjęciu górnej warstwy pieca.
Piec rozbierałem tylko przy
użyciu śrubokręta, co
wywołało
zdziwienie właściciela. Ale po zakończeniu pracy przekonał się, że
takie
narzdzie jest wystarczające. Rozbieranie obyło się bez strat. Kafle
były
w dość dobrym stanie pomimo tego, że piec ma już co najmniej 60 lat, a
niewykluczone, że nawet około 100. Nieliczne, wcześniej uszkodzone
kafle
nie sprawią żadnego kłopotu przy odbudowie pieca. Usuwanie starej gliny
z wnętrza kafli poszło stosunkowo łatwo. Właściciel pieca z dużym
niedowierzaniem
patrzył na mój samochód - VW caravelle, wątpiąc w to, czy ten potężny
piec
uda mi się przewieźć takim samochodem. Jednak w trakcie rozbiórki
przekonał
się, że do przewiezienia są tylko kafle, że całe wnętrze pieca to
niemal
sama pustka. Kafle zostały dokładnie popakowane w kartony,
poprzekładane
kawałkami tektury, aby w trakcie jazdy nie stykały się ze sobą, aby nie
poszczerbiły się obijając się o siebie.
Droga powrotna z piecem była dość
trudna. Przede mną było prawie 500
kilometrów, nocą, w czasie silnej wichury, na początku około dwie
godziny
w czasie ulewy. Później deszcz stał się spokojniejszy, a ostatnich sto
kilkadziesiąt kilometrów po drodze zasypanej świeżym śniegiem. Drobna
nieostrożność
i można było wylądować w rowie niszcząc kruche i delikatne kafle.
Wszystko
jednak udało się dowieźć do Dębian bez strat.
Cudo to będzie wkrótce ozdobą
pokoju "gościnnego".
Poza
tym będzie spełniało właściwą dla niego rolę - będzie ogrzewało pokój.
Nie zamierzam oszczędzać na cegłach szamotowych i będzie w nim tyle
cegły,
ile będzie trzeba, aby dobrze akumulował ciepło i nie tylko zdobił.
Tajemniczy
wodny świat przedstawiony na kaflach będzie pobudzał wyobraźnię
niejednej
osoby nocującej w tym pokoju i sprawiał, że niecodzienny urok Dębian
będzie
wzbogacony o kolejne wrażenia.
|