Piec
z Katowic
Piec został znaleziony w
ogłoszeniach internetowych OLX. Właścicielem pieca była firma Śląskie
Kamienice S.A. z Katowic. Piec został już wcześniej przez kogoś
rozebrany i złożony w magazynie. Jest to wielki piec. Rozmiarem i formą
będzie pasował do salonu w Dębianach. Pierwotnie był tam też duży piec,
prawdopodobnie w kolorze butelkowej zieleni. Zostało po nim tylko
zwieńczenie. 9 września 2019 odwiedziłem Katowice, aby obejrzeć te
kafle. Nie udało mi się wypatrzeć drzwiczek do tego pieca. Nieco
wytargowałem obniżkę ceny, na 3200 zł. Wśród kafli pasujących do tego
pieca plątały się też inne kafle. Sądziłem, że może były to jakieś
kafle znajdujące się z tyłu pieca, wstawione w miejsce oryginalnych,
uszkodzonych podczas przestawiania pieca. Były to jednak kafle z dwóch innych pieców.
Kafle w magazynie Kafle w magazynie Kafle w magazynie Kafle w magazynie Kafle w magazynie Kafle w magazynie Kafle w magazynie Na odbiór kafli umówiłem
się na popołudnie, w czwartek, 19 września 2019. Aby przewieźć te kafle
potrzebowałem większy samochód, do którego, na moje oko, mógłbym
zapakować około tonę. Z firm wypożyczajacych busy znalazłem
ogólnopolskiego Kangoora i firmę w Dywitach. Tańsza oferta, która mi
pasowała, była w firmie Kangoor. W Dywitach były tylko duże samochody.
Kangoor posiadał Citroeny Berlingo, o ładowności 950 kg. Zadzwoniłem i
od razu zarezerwowałem. Okazało się, że w dogodnym dla mnie czasie jest
dostępny taki samochód. W czwartek, o 9 rano zjawiłem się w siedzibie
olsztyńskiego oddziału. Pan z firmy ze strapioną miną zakomunikował, że
samochód, który miałem wypożyczyć, właśnie rozbity jedzie na lawecie.
Zaproponował mi w zamian większy samochód w tej samej cenie, a nawet
niższej. Cóż, jakie miałem wyjście? Samochód był dużo większy, niż moje
oczekiwania. Na placu był jeszcze inny, mniejszy - Renault Trafic Long,
9-osobowy bus. Ten wyglądał już przyjaźniej. Po usunięciu tylnego rzędu
siedzeń był już dla mnie odpowiedni. Po obfotografowaniu samochodu
przez pracownika biura mogłem już ruszyć w drogę. Po przejechaniu
kikudziesięciu kilometrów
zorientowałem się, że w samochodzie została komórka pracownika
wypożyczalni. Podczas przekazywania mi samochodu miał ze sobą dwie.
Próbowałem się dodzwonić do biura, ale
dopiero po ponad 100 km zorientowałem się, że jak próbuję dzwonić, to w
tym czasie odzywa się też pozostawiona w samochodzie komórka. No to
ładnie. Wyświetlał się na komórce mój numer telefonu. Po kilku
bezowocnych próbach przekazania informacji, że komórka jest w
samochodzie poddałem się i pojechałem dalej. Trudno. Dziś pracownik
biura odpocznie od telefonów. Po południu telefon przestał mnie
molestować swoim dzwonkiem. Skończyły się godziny pracy biura.
W drodze do Katowic Na miejsce dojechałem około 16:30, ale i tak musiałem czekać pod magazynem. Wynoszenie kafli z magazynu na zewnątrz skończyłem po dwóch godzinach, około godziny 19:00. Kafle leżały w przeciwległym narożniku magazynu, niż drzwi. Do tego magazyn był mocno zapchany różnymi rzeczami, między innymi meblami, materiałemi budowlanymi. Najtrudniej było z wyniesieniem parapetu. Był wypełniony gliną i cegłami, a ważył tyle, że nie byłem w stanie go unieść. Znalazł się jakiś wózek i kawał styropianu. Pomoc pracownika firmy skończyła się uszkodzeniem kafla przy wkładaniu do samochodu. Pracownik zbyt dziarsko popchnął kafel do wnętrza samochodu i wyłamał się kawałek kafla o próg w samochodzie. Dalej już sam wszystko nosiłem własnymi rękami. Kafle były bezpieczniejsze. Pakowanie kafli do samochodu zakończyłem o godzinie 23:00. Tam gdzie się udawało, to wydłubywałem glinę i gruz z kafli. Całe szczęście, że to był większy samochód niż Berlingo, bo pewnie by mi to wszystko się nie zmieściło. Kafle po wyniesieniu z magazynu Kafle po wyniesieniu z magazynu W drodze powrotnej pospałem na
parkingu 25 minut, a do Dębian dojechałem około godziny 8:00.
Miałem niewiele ponad godzinę na wypakowanie kafli i wysprzątanie
samochodu. Samochód mogłem potrzymać do godziny 11:00. Na parking
odstawiłem samochód pół godziny wcześniej, ale i tak musiałem czekać na
pracownika biura. Po rozpakowaniu kafli aż trudno było uwierzyć, że to
wszystko zmieściło się w tym samochodzie.
Sobota minęła mi różnych
robótkach domowych, między innymi robieniu leczo i pakowaniu go w
słoiki. Spiżarnia zaczęła się zapełniać jesiennymi wyrobami. Będzie co
jeść zimą. Miałem dzień odpoczynku od kafli. Za to niedzielę spędziłem
na czyszczeniu kafli z gliny. Z niektórych dość trudno było pousuwać
cegły, którymi były wypełnione. Od razu też zorientowałem się, w jakim
stanie są najważniejsze kafle. Jak zwykle w takich sytuacjach, są pewne
straty. Niektóre główne kafle miały pęknięcia i ubytki. Na szczęście
nie było istotnych braków. Te uszkodzenia które są, da się naprawić.
Kafle z dolnej części pieca z racji na swój wiek miały trochę
wyszczerbień. Ale taki to urok starych pieców. Trzeba się z tym
pogodzić i zająć się żmudną renowacją kafli.
Korona i podstawa korony Kafle podstawy pieca Kafle po oczyszczeniu Kafle po oczyszczeniu Parapet Kafle podstawy pieca po oczyszczeniu Kafle musiały swoje odczekać.
Niektóre połamane elementy pieca posklejałem i wmocniłem. Najbardziej
uszkodzone były kafle tworzące parapet.
|