Pogromca
wychodków
Do dziś stał ostatni wychodek w Dębianach, drewniany, ocieplony od
wewnątrz starymi workami po nawozach, wzmocniony połamanymi szybami, z
plastikową, współczesną deską, kryty eternitem. Stał sobie spokojnie,
tylko pochylał się coraz bardziej na północ. W jego otoczeniu
zachodziły jednak zmiany. No i zaszły takie, które sprawiły, że
przestał być chroniony prawną niepewnością części przybudówki dworu.
Jesienią stał się moją własnością w całości. Gdy tylko pod koniec
lutego dni stały się dłuższe i cieplejsze, wyrok na wychodek zapadł.
Dzień 27 lutego 2016 roku stał się dniem ostatnim dla ostatniego
wychodka w Dębianach. Przy zachodzącym słońcu stawało się go coraz
mniej i mniej, aż pozostał już tylko park, kilka worków z odpadami i
wiadro potłuczonego szkła.
Pomocnicy, na których
zawsze mogę liczyć.
Po wychodku pozostała tylko
sterta desek.
Po wychodku nie ma już
śladu. Pozostało jeszcze tylko oczyszczenie tego miejsca z zarośli
rdestu sachalińskiego, jaśminowca i czarnych bzów. Miejsce jest
półcieniste i możliwe, że posadzę tam rododendrony