Czajnik srebrzony
|
Data
modyfikacji: 13 listopada 2021
|
Czjnik ten wypatrzyłem w 2020
roku Kopalni Skarbów w Grajwie koło Giżycka. Od razu wiedziałem, że to
jest to, czego potrzebuję na piec kuchenny. Po powrocie do Dębian
zabrałem się za czajnik, aby go wymyć i wygotować. No i wygotowałem. A
właściwie to wypiekłem, bo woda się wygotowała i czajnik rozgrzał się
tak, że spłynęła cyna, którą był przylutowany dziobek do korpusu. Na
kilka miesięcy odłożyłem czajnik w miejsce, gdzie nie właził mi na oczy
i nie przypominał mi o mojej niefrasobliwości. Jesienią jednak czułem,
że dobrze byłoby mieć ten czajnik na piecu kuchennym, w którym już
zacząłem palić. Lutowanie od wewnętrznej strony nie było łatwe, ale w
końcu udało mi się tak przylutować, że czajnik był szczelny. Miałem
jeszcze dekarskie lutownice, które zostały po moim ojcu, a teraz się
przydały. Obcowanie z tym czajnikiem daje dużo przyjemności, więcej niż
przy używaniu zelektronizowanego czajnika bezprzewodowego z Lidla,
wyposażonego w elektroniczną regulację temperatury wody i wyświetlacz.
Na co dzień otaczamy się przedmiotami, które mają nam maksymalnie
ułatwić życie, uczynić je komfortowym. Ale to ułatwione życie staje się
jakieś nijakie, sterylne, takie jak te przedmioty, plastikowe albo z
płyty wiórowej. Kawa przygotowana z wody zagotowanej w tym metalowym
czajniku, wyczekiwanej, aż się zagotuje w dopiero co rozpalonym ogniu w
piecu kuchennym, nabiera zupełnie nowego znaczenia, czyni życie
bardziej treściwym i smakowitym, choć mniej sterylnym.
|