Karnisz z koroną


Data modyfikacji: 11 kwietnia 2019

Karnisz to dość istotny element każdego współczesnego polskiego pomieszczenia. Wystarczy odwiedzić kika sklepów z wyposażeniem mieszkań, aby przekonać się, jak ubogi wybór jest w sklapach. Wszystkie są niemal takie same w formie. Różnią się jedynie materiałem (plastik, metal, drewno), odrobinę formą (cieńsze, grubsze) i ozdobnymi końcówkami, które mogą być proste, powyginane, toczone, itd. Wszystkie mają ten sam sposób mocowania do ściany - kielich osadzony na ścianie za pomocą kołka i wkręta, do którego mocuje się uchwyty na drążki. Na wkręt działa w rezultacie duża siła, która powoduje wyginanie go w otworze i w końcu wyrywanie go ze ściany. Przy miękkim tynku zazwyczaj karnisz żałośnie zwisa i grozi w każdej chwili odpadnięciem od ściany. Wydawałoby się, że jest to element wyposażenia, który mógłby rzeczywiście zdobić pomieszczenie i przyciągać wzrok. Ale jak odwiedzałem różne historyczne budynki, muzea, to ten element zazwyczaj jest też traktowany po macoszemu, tak jakby natura wręcz zabraniała człowiekowi podnoszenia głowy.

Pewnego wieczoru, gdy leżałem już w łóżku, myśli moje odleciały w stronę karniszy. Przecież one mogą przybierać formę zbliżoną do ozdobnych szczytów mebli, czy obramowania drzwi. Następnego dnia zacząłem grzebać w aukcjach internetowych w poszukiwaniu koron, które przeznaczone były do mebli czy drzwi. No i udało mi się znaleźć coś długiego, a niezbyt wysokiego. Za kilka dni dostałem przesyłkę z taką koroną, widoczną na zdjęciu poniżej. Wykonana została ręcznie, z drewna lipowego, za pomocą tradycyjnych technik. W tej chwili, elementy snycerskie wcale niekoniecznie muszą być dziełem rzemieślnika wyposażonego w noże, dłuta, czy różnego rodzaju piły. Można kupić elementy snycerskie, które wychodzą spod cyfrowo programowanej frezarki. Zresztą, przywożone masowo meble holenderskie, sprawiające wrażenie starych, szacownych, rzebionych mebli, to w większości maszynowe kopie dawnych form, a snycerskie ozdoby nawet nie znają dotyku ręki prawdziwego snycerza.

Prace nad karniszem zacząłem 26 marca 2019.



Karnisz składa się nie tylko z samej ozdoby, ale jego głównym elementem powinien być korpus, do którego doczepione są pozostałe elementy. Potrzebna była do tego długa i wąska deska, sztywna, a jednocześnie lekka. Poprzetrząsałem kąty i nie znalazłem odpowiedniej dębowej deski. Musiałem niestety zadowolić się deską świerkową. Drewno świerkowe ma niestety jedną podstawową wadę - trudno jest je wypolerować. Szlifowane w nieodpowiednim kierunku nie jest gładkie i błyszczące, ale mechate. Deska miała wymiary 240×18×3 cm.



Karnisz ze względu na małą odległość okna od sufitu nie mógł być zbyt wysoki. Musiałem zmniejszyć nieco jego wysokość w miejscu, gdzie znajdowała się korona. Ostateczne deska przyjęła kształt widoczny na zdjęciu poniżej. Pomogła mi w tym wyrzynarka i szlifierka taśmowa.



Proste płaszczyzny wypadało jeszcze nieco urozmaicić. Liczyłem na jakieś gotowe profile, które można by kupić, ale niestety, w sklepach z takimi drobiazgami wybór był niewielki. Ostateczne zdecydowałem się na samodzielne zrobienie profili na gzymsy. Musiałem wcześniej odkurzyć frezarkę górnowrzecionową i zrobić przegląd frezów. Zrobienie profili zajeło mi sporą część sobotniego przedpołudnia.

Boki karnisza zdecydowałem się zrobić z dębu, grubości 44 mm. Drzewo, z którego zrobiłem te boki, rosło w Bukwałdzie. Był to wiekowy, olbrzymi dąb, ale niestety, zaczął się chwiać i zagrażać domowi. W bokach zrobiłem po dwa otwory na wałki, na których będą przesuwać się drewniane pierścienie do mocowania firanek i zasłon. Aby zablokować wałki przed przesuwaniem się, po jednej stronie unieruchomiłem je patyczkami włożonymi w otwory w wałkach i boku karnisza. Przydały się do tego bambusowe pałeczki do jedzenia chińszczyzny. Wszystkie elementy karnisza zostały ze sobą połączone na wpusty, sklejone klejem Rakol, połączone wkrętami i gwoździkami. Otwory, w których widoczne były łby wkrętów, zostały zasłonięte tralkami wydłubanymi z uszkodzonego krzesła, przeciętymi wzdłuż. Spiczaste zakończenia karnisza zostały zrobione z końcówek nakładanych na wałki, zdjęte z kupionego karnisza.



Prowadnice zrobiłem z dwóch drewnianych wałków długości 2,5 m i średnicy 28 mm, kupionych w Liroy Merlin. Przy takiej długości, musiałem zrobić dla nich w połowie dodatkowe podparcie, aby w trakcie użytkowania nie wyginały się za bardzo pod ciężarem ciężkich zasłon.






Na zdjęciu poniżej widoczne są bambusowe zatyczki służące do blokowania wałków, aby się nie wysuwały. Na bocznej ściance karnisza widoczna jest też dodatkowa, dębowa deseczka, przybita i przyklejona od strony ściany, służąca do wzmocnienia miejsca, do którego przymocowane będą uszy, na krórych będzie wisiał karnisz. Bez tego jest ryzyko przełamania się bocznej ścianki wzdłuż słojów drewna po obciążeniu karnisza.


Na zdjęciu poniżej widoczny jest dodatkowy wspornik wałków, znajdujący się w połowie ich długości. Służy do zabezpieczenia długich wałków przed wyginaniem się pod ciężarem zasłon.



Karnisz został dwykrotnie pomalowany lakierobejcą "Drewnochron" w kolorze ciemnego dębu. Lakierobejca jest wodorozcieńczalna i bezzapachowa. Jedyny mankament tej lakierobejcy w tym przypadku jest taki, że powierzchnia jest błyszcząca. Lepsza byłaby matowa.


No i karnisz jest gotowy. Zrobienie go zajęło mi cały weekend. Z następnym pójdzie mi już szybciej. Niestety, nie mam jeszcze gotowej ściany do tego karnisza, aby go ładnie zaprezentować na ścianie. Pokój będzie malowany za kilka dni. Podsumowując, udało mi się zrobić ładny, solidny, użytkowy przedmiot, który będzie służył dziesiątki lat. To co jest do kupienia w sklepach jest bardzo delikatne i wiotkie, trudne do stabilnego zamocowania na ścianie.


Dodano 19 kwietnia 2019
Karnisz został zawieszony, choć na jeszcze nie do końca domalowanej ścianie.