Turcja - praktyczne informacje
Sławomir Kalinowski
Tekst ten powstał na podstawie dwóch wypraw na wschodnie
krańce Turcji. Pierwsza z nich była w 1995 roku w góry Kackar Dag, kilkadziesiąt
kilometrów od granicy gruzińskiej, druga w 1999 roku w okolice Araratu
i na górę Suphan Dag nad jeziorem Van. Za pierwszym razem jeździłem własnym
samochodem, a za drugim razem do Turcji jechałem lokalnymi pociągami i
autobusami przez Słowację, Węgry, Rumunię i Bułgarię.
Dojazd do Turcji
-
Znalazłem tylko jeden autobus tygodniowo jeżdżący z Polski do Stambułu.
Pociągi i samoloty są znacznie droższe. Można jechać z przesiadką w Bukareszcie.
Dojazd pociągiem do Bukaresztu też jest drogi. Można jechać po kawałku
lokalnymi pociągami i autobusami, ale wtedy dojazd do Stambułu trwa około
3 doby.
-
Pomiędzy Stambułem a Bukaresztem kursuje kilka autobusów dziennie i pociąg.
Przejazd autobusem jest tańszy, wynosi około 3/4 ceny biletu kolejowego
i kosztuje 20 dolarów USA. Przewoźnikami są firmy tureckie. Trzeba liczyć
się z kilkugodzinnymi opóźnieniami zarówno wyjazdów jak i przyjazdów na
miejsce.
-
Polacy obowiązani są do posiadania wizy tureckiej. Wykupuje się ją na granicy
tureckiej za 10 dolarów USA.
-
Za przejazd przez Dunaj (most lub prom) trzeba dodatkowo zapłacić celnikom
rumuńskim opłatę ekologiczną 30 000 lei (1999 rok, 2 dolary USA).
-
Przejazdy pociągami w Rumunii są tańsze niż w Polsce, dużo jednak kosztuje
przejazd przez granicę węgiersko-rumuńską, niezależnie od kierunku. Ceny
biletów na Słowacji i Węgrzech są zbliżone do polskich.
-
Biura tureckich firm przewozowych w Bukareszcie mieszczą się w pobliżu
głównego dworca Gara del North. Przy kasie międzynarodowej na tym dworcu
prawdopodobnie będziesz nagabywany przez osoby proponujące tańsze przejazdy.
Część z nich to oszuści, a część naganiacze do biur podróży znajdujących
się koło dworca. Bądź rozważny. Jeżeli będą mowić o jakiejś zaliczce, najprawdopodobniej
są to oszuści.
-
Jeżeli w Bukareszcie ktokolwiek coś od Ciebie chce, prawdopodobnie chodzi
mu o Twoje pieniądze. Uważaj na fałszywych policjantów, szczególnie po
cywilnemu. Prawdziwi chodzą w mundurach i możesz liczyć na ich pomoc w
różnych sprawach. Jeżeli sam zwrócisz się do kogoś z jakimś pytaniem czy
prośbą, zwykle spotkasz się z zaskakującą wręcz uprzejmością i chęcią pomocy.
Najczęściej nie ma problemu z dogadaniem się po angielsku.
Podróże po Turcji
-
Przejazdy autobusami w Turcji są stosunkowo tanie. Przejazd ze Stambułu
na wschodnie krańce kosztuje 30 dolarów USA.
-
Autobusy są wysokiej klasy, z klimatyzacją, ale nie ma w nich toalet. Wynika
to prawdopodobnie z muzułmańskich zwyczajów dotyczących załatwiania potrzeb
fizjologicznych i higieny osobistej. Autobusy jednak często mają postoje
na parkingach, gdzie są restauracje i toalety.
-
Na głównym dworcu autobusowym w Stambule są biura prawie 200 firm przewozowych,
wożących pasażerów po kraju i za granicę. Biura tych firm zwykle mieszczą
się również w centrum miasta.
-
Podczas podróży dokumenty trzymaj przy sobie, nie zostawiaj ich w bagażu
w luku bagażowym. Na wschodzie Turcji pojazdy często są zatrzymywane i
policja lub wojsko kontroluje dokumenty pasażerów.
Wschodnia Turcja
-
Dogubayazit: 6 kilometrów na południe w pobliżu pałacu Ishaka Pasy są dwa
kempingi, jeden poniżej pałacu, a drugi powyżej. Pobyt jednej osoby z namiotem
kosztuje 1 dolara USA. W tym niżej położonym jest źródło dobrej wody, po
którą przyjeżdżają ludzie z miasta i wojsko.
-
Jak wysiądziesz z autobusu w Dogubayazit zostaniesz zaczepiony przez osoby
oferujące hotele lub nawet wycieczkę na Ararat. Nie warto korzystać z tych
ofert. Stracisz na nich. Postaraj się zasięgnąć języka gdzieś dalej od
dworca autobusowego i wtedy zdecyduj się na coś.
-
Wejście na Ararat i w jego pobliże jest niedozwolone. Uzyskanie pozwolenia
na posterunku żandarmerii też prawdopodobnie będzie niemożliwe. Rejon jest
od wielu lat zamknięty. Próbuj pytać na posterunku żandarmerii, może jednak
się uda. Nielegalnie nie idź. Można nabawić się poważnych kłopotów.
-
Miasta i wioski na wschodzie Turcji są paskudne - brudne i niechlujne.
Licz się z tym, że będziesz obiektem żywego zainteresowania mieszkańców.
Spotkasz się z dwoma rodzajami ludzi - jedni będą starali się zupełnie
bezinteresownie Ci pomóc, ale trafią się też tacy, co będą próbować zedrzeć
z Ciebie jak najwięcej pieniędzy. Spotkałem się z sytuacjami niemal jak
w dowcipie, gdzie kot wyjął ptaszka z kupy, którą zrobił na niego koń,
czyli "nie każdy kto cię z gówna wyciągnie jest Twoim przyjacielem". Pamiętaj
o tym.
-
Turcy wyjątkowo lubią się fotografować. Propozycja zrobienia fotografii
jest bardzo dobrym sposobem zjednywania sobie ludzi. Nie zapomnij o zapisaniu
adresu i wysłaniu później tych zdjęć. Jest to szczególnie ważne dla ludzi
mieszkających na wsi, gdzie nie mają zbyt wielu okazji do fotografowania
się.
-
W okolicach góry Suphan Dag posterunki żandarmerii są w Patnos, Aktepe
i Adelcivaz. W Patnos żandarmi pozwolili mi wejść na górę, w Aktepe też,
ale po telefonie do swoich przełożonych powiedzieli "nie", a w Adelcivaz
musiałem po zejściu z góry tłumaczyć się ze swojej wycieczki. Oficjalnie
teren jest zamknięty i niebezpieczny. Mieszkańcy tego terenu muszą meldować
na posterunkach żandarmerii noclegi obcych osób w ich domach.
-
Góra Suphan Dag (4434m) jest położona w terenie półpustynnym. Po drodze
nie ma wody. W kraterach na wierzchołku są dwa jeziorka z wodą zdatną do
picia. Wejście jest technicznie łatwe, zbocza są łagodne, urwistych skał
jest bardzo mało. Na zboczach kraterów są resztki lodowców. Unikaj ich
i nie schodź po nich, łatwo o wypadek. Zbocza są strome, a u dołu niemal
pionowe.
-
Miejscowi nie chodzą turystycznie po górach. W Patnos na wieść, że wybieram
się na górę Suphan Dag (doskonale widoczną z miasta) zostałem określony
po prostu jako idiota. Po co tam iść? Górę odwiedzają jedynie myśliwi z
najbliższych wiosek z okolicy w nadziei upolowania czegoś. Kilka osób prosiło,
aby przysłać im zdjęcia z krateru.
-
Patnos jest zakurzonym, 50-tysięcznym, jednopiętrowym prowincjonalnym miasteczkiem.
Są dwa hotele, ale ich standard jest daleki od tego, do czego jesteśmy
przyzwyczajeni. W miasteczku tym byłem w sierpniu i miałem wrażenie, że
jestem tam jedynym turystą. Lepszy z hoteli jest przy głównej ulicy, naprzeciw
posterunku żandarmerii. W pobliżu miasta, w dolinie rzeki, jest źródło
smacznej wody mineralnej, naturalnie gazowanej. Warto spróbować.