|
Dwa kilometry od Walencji, pomiędzy autostradę prowadzącą
do Barcelony a brzeg morza wciśnięta jest wioska Port Saplaya. Oglądana
z plaży w Walencji sprawia wrażenie ogromnego zamczyska stojącego na brzegu
morza, otoczonego wysokim murem z wieżami strażniczymi. Po zbliżaniu się
do wioski wysoki mur okazuje się szeregiem wielopiętrowych, połączonych
ze sobą budynków. Początkowe podniecenie niezwykłością budowli przeradza
się w rozczarowanie - kolejny koszmarek architektoniczny, może nieco bardziej
urozmaicony, gdyż trudno jest znaleźć dwa podobne piętra czy okna. Jednak
osobę, która nie podda się temu wrażeniu i zapuści do wnętrza wioski, czeka
dużo nieoczekiwanych wrażeń. Dostanie się do wnętrza wioski nie wcale jest
sprawą łatwą. Nie prowadzi tam żadna droga dostępna dla samochodów. Trzeba
znaleźć jedno z tajemniczych przejść, które wpuści wędrowca do wnętrza
"zamczyska". Człowiek przez chwilę staje oniemiały, czy nie przeniósł się
za sprawą jakichś czarów w zupełnie inne miejsce na ziemi. Widzi przed
sobą lekko kołyszące się na wodzie dziesiątki przycumowanych jachtów i
motorówek, a w tle tradycyjne maleńkie domki hiszpańskie, starannie utrzymane,
malowane w pastelowe barwy. Wioska istnieje mniej niż 20 lat. Wykopane
zostały kanały wchodzące w głąb lądu, rozgałęziające się niczym korzenie
drzewa. Teren został z zewnątrz obudowany wysokimi budynkami, a na skrawkach
lądu pomiędzy kanałami postawione zostały małe, jednopiętrowe urocze domki.
Wszelkie samochody pozostały poza wioską, do wnętrza mają dostęp tylko
pływające pojazdy. Brzegi kanałów są umocnione, z mnóstwem stanowisk do
cumowania łodzi. Port Saplaya jest doskonałym miejscem na wieczorny spacer.
Duża ilość zieleni, obsypane kwiatami krzewy, dorodne palmy, maleńkie zaułki,
podwórka i tajemne przejścia pomiędzy nimi nadają tej wiosce niecodzienny
nastrój. Porozgałęziane kanały powodują, że spacer wzdłuż brzegów w tej
maleńkiej wiosce może trwać godzinę i dłużej. Pośpiech codziennego dnia
pozostaje poza obrębem "murów".
Najbardziej typowym odgłosem wieczornej pory w Porcie Saplaja jest brzęk
sztućców o talerze, dochodzący z licznych restauracji i okien mieszkań.
Dochodzą do tego zapachy smakowicie przyrządzanych ryb i owoców morza.
Długi spacer wzdłuż brzegu morza, kanałów i daleko wychodzącego w głąb
morza falochronu wybitnie zaostrza apetyt. Hiszpanie jedzą kolację o późnej
porze, nierzadko około północy. I jest to zwykle najobfitszy posiłek całego
dnia. Można wtedy bez pośpiechu oddać się rozkoszom podniebienia, które
w życiu Hiszpanów odgrywają istotną rolę. Posiłki są jednak lekkostrawne.
Nie używa się tu zapychaczy żołądków w postaci dużej ilości ziemniaków,
pieczywa czy makaronu. Często składnikiem posiłku bywa ryż, czasami trochę
frytek. Jednak istotą posiłków jest mięso, ryby, owoce morza i warzywa.
Popularnym sposobem przyrządzania jest tu pieczenie na blasze ("a la plancha").
Dzięki temu unika się używania tłuszczy, dania są bardziej dietetyczne.
Z Walencji pochodzi kilka znanych potraw. Najsłynniejszą z nich jest paella.
Oryginalna walencka paella składa się z ryżu, w którym jest mięso z kurczaka
razem z kośćmi, mięso królika, duże ziarna fasoli, strąki zielonej fasoli
i ślimaki razem z muszlami, nieco mniejsze od winniczków. Ryż jest w kolorze
żółtym, pochodzącym od szafranu, który jest najważniejszą przyprawą w paelli.
Paelli nie należy jednak szukać wieczorem. Jest to potrawa, którą je się
w ciągu dnia. Jako ciekawostkę warto dodać, że paelle przyrządzają tylko
mężczyźni. Paella jest często przygotowywana na wolnym powietrzu z okazji
różnych festynów. Dzięki temu miałem okazję podpatrzeć, jak przyrządzają
ją mistrzowie i zaadoptowałem ją w swojej kuchni. Największa paella, jaka
była dotąd przygotowana, robiona była w 1992 roku na paellerii mającej
średnicę 20 metrów. Wyczyn ten został umieszczony w księdze Guinesa. Paellę
tą pożywiło się około 100 tysięcy ludzi.
Walencką specjalnością jest napój zwany horchata (wym. orczata). Jest
to słodki napój chłodzący, podawany zawsze bardzo zimny, często z lodem
lub innymi dodatkami. Ma on mleczną barwę. Przygotowywany jest z bulw rośliny
zwanej chufa, spokrewnionej z ryżem. W Walencji jest wiele lokali o nazwie
"horchateria", które głównie serwują horchatę. Do horchaty podaje się zwykle
ciepłe paluszki, nazwające się "farton". Jest to przysmakiem wielu osób.
Nazwa "farton" jest również stosowana do ludzi otyłych, którzy pewnie nierzadko
stali się takimi wskutek zamiłowania do tych ciastek. W innych regionach
Hiszpanii można spotkać inne rodzaje horchaty, robione np. ze zmiksowanych
migdałów.
Innym charakterystycznym hiszpańskim napojem jest sangria. W każdym
lokalu ma ona inny smak, zależny od ręki, która ją przygotowywała. Robiona
jest z czerwonego wina stołowego z dodatkiem soków owocowych, kawałków
owoców cytrusowych i odrobiny mocnego alkoholu, zwykle winiaku. Sangria
podawana jest w dzbankach, dobrze schłodzona, z kawałkami lodu. Po smakowitym
posiłku i lekkim szumem w głowi po dzbanku sangrii człowiek znacznie łaskawszym
okiem patrzy na kelnera przychodzącego z rachunkiem. Cechą charakterystyczną
hiszpańskich barów i restauracji jest to, że klientów obsługują tam mężczyźni. |