Sri Lanka 2023
Podróż do Sri Lanki 15-21 lipca 2023


Data modyfikacji: 25 lipca 2023

Cel wyjazdu

Wyjazd związany był z realizacją projektu Erasmus+ o akronimie CCWater. Pełen tytuł ma brzmienie "Graduates for Climate Change adapted water management". Pełnię w nim rolę koordynatora ze strony UWM. W projekcie jestem odpowiedzialny za realizację pakietu roboczego WP3. Projekt został złożony przez uczelnię z Aas w Norwegii. Udział bierze też uczelnia z Niemiec. Partnerami pozaeuropejskimi projektu są trzy uczelnie ze Sri Lanki, trzy z Chin i dwie z Mongolii.

Etapy podróży

1. Olsztyn-Warszawa Okęcie, firma przewozowa Kondratowicz, wyjazd 9:00, przyjazd 12:00.
2. Warszawa-Dubaj, wylot










Hotel Oak Ray Regency w Peradeniya




Pilimathalawa, Embilmegama Tea Factory

Po porannych zajęciach wraz ze studentami ruszyliśmy w kierunku Colombo. Lankijska zemsta faraona, która dopadła mnie w nocy, spowodowała, że nawet nie miałem chęci zejść na śniadanie. Na szczęście byłem przygotowany na taką ewentualność i stoperan jakoś utrzymał mnie w formie zdatnej do podróży. Jednak byłem zupełnie bez sił i mało mnie interesowało to co oglądałem. Fabryka herbaty jest położona około 5 km od Peradeniyi w kierunku wschodnim. Powstała około 1940 roku i do dziś pracują tam maszyny z tego okresu. Fabryczka położona jest przy głównej drodze biegnącej przez dolinę. Zajmuje kilka pięter budynku przyklejonego do stromego zbocza doliny. Fabryka jest malutka, ale pracuje nieprzerwanie od niemal stu lat i jest funkcjonującym muzeum, zarabiającym na siebie. Jest to dość ciekawy obiekt udostępniony dla turystów, którzy mogą zobaczyć cały proces technologiczny herbaty. W fabryczce jest też sklep z herbatą, która jest produkowana na miejscu. Można na miejscu również napić się herbaty, a także kupić nie tylko herbatę, ale również akcesoria do parzenia i picia herbaty.








Rambukkana, Pinnawala Elephant Orphanage




Hotel Golden Star Beach w Negombo

Negombo położone jest około 40 km na północ od Colombo. Jest to miasto liczące ponad 100 tys. mieszkańców. Ma kilka zalet - jest połozone bezpośrenio na brzegu oceanu i jest tylko 12 km do lotniska w Colombo. Jest to dobre miejsce na drogę powrotną gdzieś z głębi wyspy, aby stąd po przespaniu się ruszyć na lotnisko. Z hotelu jest bezpośrednie dojście do plaży, najpierw strzyżonym, miękkim jak dywan trawnikiem, a później po drobnym, żółtym piasku. Przed kilku laty hotel zrobił na mnie nieco inne wrażenie, bardziej pozytywne. Wydawał się hotelem wyższej klasy. Teraz miał trzy gwiazdki. Wielkim plusem hotelu  jest to, że można od razu w samych gaciach pójść na plażę. Jest to tylko kilkadziesiąt metrów. Poza naszą grupą w hotelu było niewielu innych gości. Może to nie sezon, ale właściwie sezon jest tu przez cały rok. Można korzystać z uroku oceanu przez okrągły rok. Mocno mnie to zdziwiło, ale plaża była praktycznie pusta. Wokół wiele mniejszych i większych hoteli, a turystów prawie nie widać. Przejrzałem w internecie ceny noclegów w okolicy. Za cenę kilkudziesięciu złotych można bez problemu przenocować. Hotel w Negombo to był też labirynt, ale miniaturka w porównaniu z tym w Peradeniya.










Negombo

20 lipca 2023. Z rana wybrałem się na przechadzkę po okolicy hotelu. Próbowałem znaleźć jakiś sklep spożywczy, w którym mógłbym zapłacić kartą. Nawet sklepy wyglądające na nieco większe, nie oferowały tej możliwości. Po chwili rozmowy w jednym ze sklepów, sprawa się wyjaśniła. Przyczyną była 3-procentowa marża, którą banki życzą sobie za zapłacenie przy użyciu karty. W okolicy gdzieś podobno jest jakiś bankomat, ale w końcu go nie znalazłem. Zresztą, kilka osób mówiło mi, że wypłata gotówki nie jest rozsądna, bo jest pobierana spora marża. Wygląda na to, że system bankowy łupi ludzi ile się da. Trochę euro wymieniłem w czymś na kształt naszych kantorów, tylko jakoś bardziej oficjalne. Kurs nie różnił się jakoś zauważalnie od tego, co schodziło mi z konta przy użyciu karty. Zrobiłem zakupy w jakimś samoobsługowym sklepie. Kupiłem trochę jedzenia i jeszcze kilka paczek herbaty, ale takiej już dla miejscowych, nie takich ładnie opakowanych dla turystów. Nie znalazłem żadnych cen przy towarach, ale jak zapytałem, to okazało się, że ceny są nadrukowane na opakowaniach wraz z informacjami o dacie przydatności. Kolejny symptom planowej gospodarki. W Związku Radzieckim to cena była wytłoczona nawet na metalowych sztućach. Snułem się głównie po ulicy biegnącej wzdłuż oceanu.

Podróż powrotna

Z hotelu na lotnisko było 12 kilometrów. Przewóz na lotnisko był  już ustalony przez organizatora pobytu. Trzeba było tylko w recepcji wyrazić chęć
Postałem pewnie z pół godziny do odprawy, pozbyłem się bagażu i zostałem tylko z plecakiem. Zadowolony, że mam wreszcie karty pokładowe podążyłem świńskim truchtem w stronę terenu miedzynarodowego, oczywiście wcześniej przechodząc kolejną, ale dość powierzchowną kontrolę bagażu, ale za to dokładniejszą w postaci poszukiwania metalowych przedmiotów za pomocą wykrywacza metali. Myślę, że szybsze i bardziej efektywne byłoby zainstalowane w wąskim przejściu wielkich magnesów neodymowych przymocowanych na przesuwającej się tasmie. Osoba z żelaznymi przedmiotami od razy byłaby wychwytywana i transportowana w miejsce, gdzie decydowano by o jej dalszym losie. A teraz to można by już wykorzystać do tego sztuczną inteligencję (AI), która by przeszukała internet pod kątem zagrożenia ze strony takiej schwytanej osoby i od razu by wydała decyzję administracyjną (po co kosztowny sąd?), co dalej z tą osobą. Oczywiście też wszystko w ramach redukcji kosztów. Przy okazji wszelkie konta bankowe tej osoby by zostały wyczyszczone. W końcu maszyna powinna zarabiać sama na siebie. A niewinni nie mają się co bać. Wspaniałe czasy. Już jakiś jeden zgubiony papierek nie narobi kłopotów pasażerowi. W końcu ważny jest człowiek, a nie papier, jak w dawnej Rosji, gdzie jak nie było papieru z pieczątką, to nie było człowieka. No to pojechałem z fantazją. I to nie jest SF, ale realne, kolejne etapy rozwoju technologicznego. A postęp wymaga ofiar. W końcu najlepiej uczymy się na błędach, a im bardziej kosztownych, tym nauka bardziej skuteczna.


Znów trzeba przechodzić dziś to wszystko, co wcześniej, tylko w przeciwną stronę i dłużej.


Przed wejściem do lotniska tłok samochodów. Chaos zupełny. Z trudem kierowca taksówki znalazł jakąś lukę, gdzie mógł się zatrzymać. Kontrole bezpieczeństwa są już od razu po wejściu do lotniska. Bagaże prześwietlane są w całości. Byłem na lotnisku znacznie wcześniej, bo tuż po godzinie 16, a start był planowany na godz. 20:35. Aby przedostać się na halę odpraw musiałem jeszcze sporo poczekać, zanim mogłem pokonać kolejny etap w drodze do samolotu. Skorzystałem z okazji i wydałem niemal do końca lankijską walutę. No oczywiście kupiłem kolejne paczki herbaty. Po przebrnięciu przez kolejną kontrolę bezpieczeństwa znalazłem się na terenie międzynarodowym. Oczywiscie od razu można było zobaczyć to po cenach różnych produktów w sklepach. Jakaś resztka gotówki lankijskiej uzupełniła mój bagaż o jeszcze jedną paczkę herbaty. Zadowolony, że jestem już coraz bliżej domu, niekoniecznie w odległosci, ale ilości różnych formalności, snułem się po korytarzach i oglądałem oferowane towary. Jakoś jednak nie skusiłem się naruszyć zasobów karty płatniczej. W miarę upływu czasu swoje okręgi coraz bardziej zagęszczałe w pobliżu bramki do mojego samolotu. Poczekalnia przed bramką była już tylko dla wybrańców z kartami pokładowymi na dany lot. W końcu zobaczyłem, że ustawiła się już kolejka to i ja stanąłem jak poprawna lotnicza owieczka. Trzeba było przejś przez kolejną kontrolę bezpieczeństwa i tym razem też nikogo nie interesowały butelki z napojami. Niepotrzebnie tuż przed kontrolą wyskoczyłem jeszcze do WC i wylałem wodę. Przez przeszklone ściany popatrzyłem jeszcze na muzułmańskie panie modlące się na podręcznych dywanikach. Miałem bramkę nr 6. Zanotowałem jeszcze, że jakieś panie bez kolejki weszły bezpośrednio w drzwi przed skanerami, a na pomruki niezadowolenia z kolejki pomachały czymś co miało wyraźny napis "TRANSIT". No i gdy już przeskanowny pasek od spodni wrócił na swoje miejsce na moim dostojnym brzuchu, to wtoczyłem się za tranzytowymi paniami do poczekalni. W drzwiach jeszcze przepuszczałem pietrowy wózek z koszami wypełnionymi pudełkami z jakimiś porcjami jedzenia. Jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło, bo samolot miał już o godzinę oopóźniony odlot. Jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło. W końcu to przeloty międzykontynentalne. Snułem się trochę po poczekalni i nie do końca mogłem się zorientować o co chodzi. Przy stanowisku obsługi pani dokonywała zamiany karteczki z napisem "TRANSIT" na kartę pokładową. Też był tam chaos i nie mogłem się dopchać, aby panie zarejestrowały moją kartę pokładową. Nieco zdziwiła mnie duża ilość Chińczyków, ale w tej podróży wiele spraw mnie dziwiło. Cóż, taki już mój wiek, gdzie człowiek zaczyna wszystkiem się dziwić. Trochę posnułem się po poczekalni pośród dużej już grupy ludzi. Zobaczyłem, że pudełka z żywnością są już rozdrapywane przez pasażerów, to jako głodna owieczka lotnicza też chwyciłem za pudło. Zawartość trochę pomolestowałem i w końcu jakąś kanapkę skonsumowałem. W środku pozpostała jeszcze druga kanapka, napój mango, babeczka i jakieś ciastko. Jak zobaczyłem, że zaczął się już ruch przy wyjściu do samolotu, to ruszyłem nie zatrzymywany przez nikogo w kierunku samolotu. Miałem miejsce 12J. Już przy wejściu do samolotu coś mnie tknęło. Spodziewałem się samolotu o dwóch korytarzach i obsługi kierującej do własciwego korytarza. Dość szybko dotarłem w okolice mojego domniemanego miejsca, ale już mocno zaniepokojony, bo miejsca kończyły się na "F". Na mnie napierał już z tyłu tłum pokrzykujących Chińczyków, żywcem wyjętych ze starych filmów o Chinach. Łysiejący, starzy Chińczycy z brodami wyglądali faktycznie tak jak dawni wieśniacy z filmów z początku XX wieku. Musiałem zejść z korytarza, aby przepuścić tych, co chcieli iść dalej i próbowałem korzystając z co szczuplejszego pasażera przedostawać się w stronę wejścia. Niedaleko była stewardessa, której pokazałem kartę pokładową, a ona już utorowała drogę do wyjścia i przekazała mnie jakiejś innej osobie z obsługi, która mnie stamtąd wyprowadziła i pokierowała do drugiego, ale już właściwego wyjścia do poczekalni, znajdującego się na lewo od skanerów. Tamten samolot był do miata Kunming, leżącego w południowych Chinach. No i tam już moja karta pokładow zastała sprawdzona. Znalazłem się we właściwej strefie. Potem dalszy ciąg oczekiwania na wej scie do samolotu. Ostatecznie zamiast o 20:35, samolot wystartował o 22:15.