Struktura uczelni jest typowa
dla klasycznych uniwersytetów. Studiuje na niej około 21 tys.
studentów. Wielkość miasta jak i uczelni przypomina Olsztyn. Uczelnia
jest stosunkowo młoda, przynajmniej młodsza ode mnie. Została założona
w 1962 roku. Ale z drugiej strony - nieco się już zestarzała, bo część
budynków jest wyburzanych i powstają nowe. Architektura nie przyciąga
wzroku. Styl udziwnionego betonu. Pewnie jak na owe czasy, gdy
budowano, może wydawało się to nowoczesne, ale w tej chwili chyba
wszyscy bez żalu patrzą na wyburzanie i budowę nowych budynków. Poza
tym stare budynki mają w swojej konstrukcji sporo azbestu, który jest
solą w oku użytkowników i drażniącym pyłem w płucach, prowadzącym do
nowotworu. Dla przeciwwagi, na terenie uczelni jest dużo zieleni (może
niekoniecznie o tej porze roku). Samochody pozostają na parkingach, a
całe wnętrze kampusu jest dla pieszych i rowerzystów.
Stołówka
uczelniana
Jeden dzień spędziłem na uczelni, a właściwie w ogrodzie botanicznym.
Jedynie w okolicach południa miałem okazję rozejrzeć się po uczelni,
gdy poszedłem z Kamilą na obiad.
Stołówka uczelniana
Na terenie kampusu jest
wielka stołówka, nieco odhumanizowana. Wszystko jest maksymalnie
pousprawniane, aby wymagało jak najmniejszego nakładu czasu i pieniędzy
zarówno przez konsumentów, jak i obsługę. Aby pożywić się na tej
stołówce, trzeba mieć specjalną kartę, która zawiera w sobie określoną
ilość euro, dowolnie doładowywaną w spacjalnych automatach. Automaty te
przekształcają klasyczne euro, np. w postaci banknotów, na wartościowe
euro, które może być ekwiwalentem tego, co znajdzie się na talerzu.
Klasyczne euro jest tu bezwartościowe. W ten sposób uczelnia ogranicza
dostęp do stołówki dla osób postronych. Ja miałem to niewysłowione
szczęście, że Kamila jest posiadaczem takiej bezcennej karty.
Przyłożyła kartę do jakiegoś wystającego bąbla z prostokątnej maszyny w
ścianie, przytrzymała ją kolanem, a ręką włożyła banknot do szczeliny w
maszynie. Banknot został sprawnie łyknięty, a wyświetlacz pokazał
przyrost euro na karcie, wymienialnego na jedzenie. No i mogliśmy pójść
dalej w kierunku obieranym przez wszystkich, wchodzących do tego
budynku. Potem kolejno taca, sztućce, wzrokiem przeleciałem zawartość
talerzy, które można było chwycić w drodze do pani przy kolejnej
maszynie. Do wyboru była m.in. wegetariańska paella (ryż barwiony na
żółto z warzywami), noga gęsi, panierowany kawałek indyka z czymś na
obraz płaskich, maszynowo żłobionych frytek. Były też jakieś sałatki,
napoje, desery. Z względu na głód moja percepcja była nieco ograniczona
i dużo z tego nie zapamiętałem. Mój wzrok był skupiony na tym, co
chwyciłem w drodze do pani przy maszynie i martwiłem się, czy ta
wszechwładna pani nie zakwestionuje mojego prawa do wchłonięcia tego co
miałem na talerzu i w miseczce. Jednak karta Kamili posiadała moc
zdolną do przebrnięcia przez tę ostatnią przeszkodę i mogliśmy w końcu
rozejrzeć się po bezkresnej sali pełnej stolików i ludzi o różnym
stopniu nasycenia. Dotarliśmy do jakiegoś zakątka z wolnymi krzesłami
przy stole i mogliśmy uzupełnić brakujące kalorie i inne elementy,
niezbędne do dalszego przeżycia. Dalej było już klasycznie -
talerz-gęba, talerz-gęba, itd. Po zakończeniu taca z talerzami została
poniesiona do zakątka z ruchomą taśmą, która pociągnęła wszystko gdzieś
w czeluście ściany. Podobno tace wędrują dalej jakimiś taśmociągami pod
sufitem, silne magnesy porywają z tacy metalowe sztućce i wszystko jest
myte. Po prostu niemiecka technologia. A mi marzą się świeże grzyby,
duszone na maśle na ognisku, w aluminiowym, okopconym garczku, gdzieś
na polanie w ukraińskich Karpatach.
Muzealne
eksponaty
Na korytarzu na Wydziale Fizyki stoi wycofany z użytkowania
transmisyjny mikroskop elektronowy. Zbudowany został w Japonii w 1971
roku. Część zasilająca mikroskop wysokim napięciem jest umieszczona w
oddzielnych, przezroczystych obudowach. Wielbiciele Tesli i darmowej
energii byliby wniebowzięci widząc tak ładnie zrobione układy do
generowania bardzo wysokiego napięcia. Ja zresztą też podziwiałem to
urządzenie, które jest dla mnie niemal dziełem sztuki.