Lacul Sfinta Ana
Po naszemu jest to Jezioro Świętej Anny. Jest tu
fonetyczne podobieństwo "sfinta" - "święta". Jeszcze ciekawej brzmi "sfintul"
- "święty". Jezioro to jest rezerwatem przyrody o nazwie "Rezervatei Naturale
Lacul Sf. Ana". Za opłatą 100 tys. lei (11 zł.) można dojechać samochodem
w pobliże jeziora, może 100 metrów od niego. Gdy człowiek pożałuje
takiej kwoty, to wtedy za 35 tys. lei zostawia go na parkingu na kempingu
i półtora kilometra zasuwa na piechotę, aż w końcu dochodzi do miejsca,
gdzie Ci mniej skąpi zostawiają swoich lakierowanych pieszczochów.
Jezioro położone jest w bezodpływowej kotline.
Jest to krater starego wulkanu. Dookoła wznoszą się wysokie brzegi porośnięte
przy jeziorze wielkimi świerkami, a wyżej głównie bukami. Na samym
brzegu jeziora rośnie też trochę brzóz. Jezioro ma około kilometra
długości i nieco mniej szerokości. Jest owalne. Woda przejrzysta, w wodzie
piasek i kamienie, część z nich o dziwnym, jasnofioletowym kolorze, porowate.
Chyba jest to tuf wulkaniczny. Dookoła jeziora jest ścieżka, pod nogami twardy,
ubity piasek i niska trawa, przyjemna do chodzenia i do siedzenia. W wielu
miejscach można nawet położyć się. W kilku miejscach są wygodne, szerokie
plaże. Tam, gdzie brzeg jeziora jest zasłonięty od słońca wysokimi drzewami,
rośnie gruba warstwa mchów. Są też krzaki czarnych jagód. W
pobliżu jeziora stoi odremontowana kaplica.
W rezerwacie tym jest znacznie większa swoboda,
niż w Polsce w tego typu miejscach. Jest nad nim plaża, kładki, można kąpać
się, wypożyczyć łódkę i pływać po jeziorze. Ognisk nie można rozpalać,
ale gdzieniegdzie są postawione ogrodowe grille. Niestety, węgiel drzewny
trzeba mieć swój. Wstęp na teren rezerwatu jest bezpłatny. U nas by
kosztowało to po 10 złotych minimum. A za robienie zdjęć trzeba by płacić
oddzielnie. I kieszenie byłyby rewidowane, czy ktoś nie wynosi kamieni. Ale
póki co wracajmy do Rumunii. Wystarczy marudzenia. Nad jeziorem sporo
ludzi, bawią się, pływają. Kotlina i tafla wody powoduje, że echo chodzi
jak szalone. Hałasy słychać na drugim końcu jeziora.
|
|
Nad jeziorem byłem 3 sierpnia 2004. Najlepsza
pora do odwiedzenia tego jeziora byłaby w październku. Na kąpiel już za późno,
ale wtedy byłby nad nim święty spokój i piękne kolory czerwieniejących
buków. Magiczny nastrój tego jeziora nie byłby wtedy zakłócany
przez tłumy ludzi odwiedzających to jezioro.
Jezioro położone jest stosunkowo wysoko ponad otaczającymi je dolinami. Można
do niego dojść na piechotę z uzdrowiska Baile Tuşnad albo dojechać okrężną
drogą samochodem.
W pobliżu kempingu i parkingu można spróbować miejscowego przysmaku
- na metalowych, obracających się wałkach ciasto opiekane nad rozżażonymi
węglami, po upieczeniu posypane różnymi przysmakami np. wiórkami
kokosowymi, orzechami, sezamem. Cały rulon kosztuje 50 tys. lei, połowa 30.
Olsztyn, 1.09.2004
|