Pierwszomajowy
poranek, a za oknem śnieżyca. Dzień wstał słoneczny, ale z przymrozkiem.
Potem nadciągnęła ciemna chmura, zrobiło się mroczno i ponuro i zaczęło coś
z nieba białego się sypać. Pierwsza myśl była taka, że to wiatr postrącał
płatki kwiatów wiśni, czereśni i śliw. Ale skąd? Przecież wczoraj byla taka
wichura, że co mogło odpaść to już dawno odpadło z drzew. W tej chwili jest
godz. 7:45, a za oknem śnieżyca, tak jak w środku zimy. Wczorajszy dzień
był wyjątkowo zimny. Temperatura niewiele powyżej zera, a do tego silna wichura.
Trudno było cokolwiek robić w ogrodzie, bo nawet ciepłe, zimowe ubranie niewiele
dawało. Maj zrobił paskudną niespodziankę wielu ludziom, którzy wyjechali
na tych kilka wolnych dni. Spacery nad morzem przy takiej pogodzie to nic
przyjemnego.
Ostatnie dni mimo tak
niesprzyjającej pogody upłynęły mi na pracach ogrodowych. Sadziłem nowo kupione
drzewa i krzewy. Kilka roślin też przesadziłem, np. pigwowce japońskie, tak
aby urozmaicały swoimi czerwonymi kwiatami na wiosnę bardziej monotonne
miejsca. Z sadzeniem jestem już niemal na bieżąco. Z zaległości pozostał
mi tylko jałowiec chiński Obelisk i kalina koralowa Compactum.
Zanim
zima wrócila do Dębian, to wiosna była już w pełni. Można zobaczyć to na
kilku niżej przedstawionych fotografiach. Drzewa owocowe pokryte kwiatami,
niektóre drzewa z młodymi listkami niczym spowite zieloną mgiełką, wiele
drzew i krzewów urzekało pełnią barw - migdałek trójklapkowy, pigwowiec
japoński, mahonia, tawuła wczesna, złotlin japoński.
Każda wizyta w piwnicy
może przynieść jakąś niespodziankę. Tym razem było to coś co przypominało
kawałek zeschłej kory. Ja jednak nie daję już się na coś takiego nabierać.
Był to kumak nizinny, który przezimował w piwnicy. Gdy jest wystraszony,
próbuje upodobnić się do tego, czego jest dużo w otoczeniu. Ciało jego staje
się płaskie i wygina się w kabłąk, tylne łapy zarzuca na plecy, a przednimi
zasłania oczy. Ktoś, kto nie zna tej sztuczki minąłby zwierzaka nie zwracając
na niego uwagi. Ale nie ja, mnie nie oszuka, szczególnie w mojej własnej
piwnicy. Wziąłem gada do domu (gdyby ktoś się czepiał, to niech będzie płaz),
tam go obfotografowałem, wymyłem i dalej opstrykałem. Potem wyniosłem go
do stawu, aby pokumkał razem z innymi, bo w końcu najwłaściwsza na to teraz
pora. Zaniosłem go do tego stawu, w którym słychać kumkanie, a nie rechot.
Tu wypada powiedzieć, że zwierzyna podzieliła między sobą stawy. Z jednego
słychać tylko rechot, a z drugiego kumkanie. A tak w ogóle, to wczoraj pogoniłem
ze stawu bociana, który przyleciał dokonywać tu zbrodni na żabach. Nie będzie
mi tu byle bocian mordował żabstwa kumkającego.
Po lodowatym dniu spędzonym w ogrodzie wieczorem
posnułem się jeszcze po okolicy, przyglądając się kwitnącym drzewom owocowym
i zachodzącemu słońcu. W tym roku jest dużo mniej kwiatów na drzewkach niż
zwykle. Być może spowodowała to bardzo ciepła jesień i zima. Drzewa zaczęły
wegetację za wcześnie, a potem przyszły mrozy. Po przechadzce poszedłem jeszcze
do nowszej części domu, aby w niej trochę pomieszkać. Wziąłem ze sobą kawę,
narzędzia i zająłem się składaniem trzydrzwiowej szafy, którą przywiozłem
jesienią. Szafa jest wykończona na wysoki połysk, chyba z lat 70-tych. Przy
montowaniu pleców szafy musiałem używać młotka. A jako że była już późna
pora, zostawiłem już tę robotę, aby nie zakłócać nocą spokoju sąsiadowi zza
ściany, który chodzi wcześnie spać.