Wylęgarnia
kotów
Pani Kitler i Mała Misia
Pani Kitler jest dwuletnią, łaciatą, biało-burą, płochliwą i delikatną
koteczką. Urodziła dwa łaciate kociaki i zaakceptowała na gniazdo
karton postawiony w kącie pokoju. Zaraz po niej Mała Misia urodziła
pięć kociaków i dostała karton w drugim kącie pokoju, na starym kufrze.
Jednak kotce chyba niezbyt odpowiadało to miejsce, bo zaczęła przenosić
swoje dzieciątka do gniazda Pani Kitler. Nic nie pomogło przenoszenie
ich z powrotem na stare miejsce. Ostacznie i nieodwołalnie
przeprowadziła się do Pani Kitler i musiałem znaleźć im odpowiednio
duży karton, aby zmieściły się w nim dwie kotki i siedem maluchów. No i
obie wychowywały wspólnie swoje dzieciątka bez rozróżniania, która jest
matką którego malucha. Kociaki miały dwie karmicielki i wyrosły na
urocze urwisy.
Pusia
Piekna, długowłosa kotka, która przybłąkała się do mnie jesienią 2019
roku. Była cały czas nieufna i trzymała się na dystans. Podczas remontu
dachu urodziła pięć maluszków i przygotowałem dla niej duży karton na
korytarzu. Niestety, dwa maluszki zadusiły się w jakimchś zakamarkach
kartonu. Po korytarzu chodzili robotnicy remontujący dach i kotka
była zaniepokojona. Po dwóch dniach wyniosła gdzieś swoje dzieciątka,
chyba poza dom. Dopiero jesienią je przyprowadziła. Maluszki były
dzikie, ale udało mi się je szybko oswoić. Kotka rozchorowała się.
Miała jakiś stan zapalny macicy. Dostała zastrzyki u weterynarza,
wieczór przesiedziała w domu, nocą gdzieś poszła i już nie wróciła.
Czekałem na nią z jeszcze jednym zastrzykiem, ale już się nie
doczekałem. Kotka była mocno osłabiona i możliwe, że padła ofiarą
jakiegoś psa lub drapieżnika.
Skrzypka
Koteczka przysporzyła sobie i mi sporo kłopotów w ostatnim czasie. Ma
wyjątkowe umaszczenie, jest szylkretowa, z pyszczkiem w kształcie
szachownicy. Urodziła się w marcu 2019 roku. Kilka tygodni temu wróciła
z uszkodzonym ogonem, chyba ugryzionym, może przez psa. Ogon w
środkowej części był opuchnięty i zupełnie bezwładny. Po jakimś czasie
zobaczyłem, że pod futerkiem widać ranę. Po wizycie u weterynarza i
wycięciu włosów z futerka okazało się, że ta rana jest bardzo głęboka i
widać kości. Początkowa część ogona zaczęła odzyskiwać sprawność, ale
poniżej rany ogonek zaczął zasychać. Okazało się, że wisiał już tylko
na skórze. Wetrerynarz jedynie zdezynfekował i poradził aby zaczekać,
aż kotka urodzi, bo była już w zaawansowanej ciąży. Podanie
znieczulenia do przeprowadzenia amputacji mogłoby zaszkodzić maluszkom.
Próbowałem kotce zawijać ogonek bandażem i dezynfekować. Snuła się cały
czas po domu i pojękiwała. Pewnego dnia zeskoczyła z oparcia wersalki i
w tym momencie pożegnała się z ogonkiem, najwyraźniej już bez żadnego
żalu. Zasuszona część ogonka razem z bandażem po prostu odpadła.
Pozostała odkryta rana. Łatwiejsza już była denzynfekcja tego kikuta.
Martwiłem się o tę odkrytą ranę, ale zadziwiająco szybko wszystko
przyschło i kotka zupełnie przestała marudzić. Najwyraźniej zaczynała
już szukać jakiegoś miejsca na gniazdo. Przygotowałem dla niej karton z
kocykiem w odosobnionych dwóch pokojach i zaaresztowałem ją tam, aby
miała spokój i inne koty jej nie przeszkadzały. Najbardziej jej
spodobało się miejsce w koszyku wiklinowym ustawionym we wnętrzu
eklektycznej szafy. Bardzo chętnie tam wchodziła i spała. Tuż po
północy, w niedzielę 7 czerwca 2020, kotka urodziła w koszyku
pierwszego maluszka. Zamieniłem jej koszyk na bardziej przestronny
karton i tam o godzinie 1:50 był już komplet czterech maluszków. Kotka
ma własny apartament i osobistą straż przyboczną, bo przeniosłem się ze
spaniem do tamtego pokoju. Gdy tylko podchodzę do szafy, to od razu w
jej wnętrzu zaczyna się mruczenie. Szafa jest opróżniona z gratów,
które tam były. Pokój z powodu remontu dachu jest nieco zawilgocony,
ale ciepłe dni i szeroko otwarte okna wkrótce umożliwią całkowite
wyschnięcie ścian i sufitu.
Jedno dzieciątko Skrzypki po
kilku dniach znalazłem martwe. Dwa rudzielce znalazły swoje miejsce na
wsi pod Lidzbarkiem Warmińskim. Jakiś czas w domu miałem jeszcze
koteczkę podobną do mamuśki. Kotka miała chore serce. Prawdopodobnie
zastawki się nie domykały. Jej serduszko zawsze bardzo mocno i szybko
biło. Przykładając ucho wyraźnie było słychać szum krwi. Kotka bardzo
szybko się męczyła. Znalazła swoje miejsce w Ełku w bloku. Tam była
bezpieczna. Na wolności miałaby niewielkie szanse na ucieczkę przed
zagrożeniem.