Wariacje
na temat awokado
Owoce awokado jak dotąd nie wzbudziły mojego większego zainteresowania.
Nie mają jakiegoś wyraźnego smaku, który by mnie przyciągał. Jednak
owoc przywieziony ze Szkocji pod koniec sierpnia skłonił mnie do
bliższego zainteresowania się tym gatunkiem. Nazwa awokado jest znana,
ale raczej mało kto zna botaniczną nazwę gatunku. Jest to drzewo
pochodzące z Ameryki o nazwie smaczliwka amerykańska. Owoc awokado
jedzony bezpośrednio bardziej kojarzy się ze smalcem niż z jakimś
owocem. Wiele czytanych przeze mnie artykułów wychwala awokado, jaki to
prozdrowotny owoc, ile posiada pożytecznych składników i jak poczujemy
się po nim od razu dużo lepiej, poprawi się wzrok, zniknie łysina,
wysypka z prawej łydki i można będzie odstawić niebieskie pigułki. No
może przesadziłem z tymi prozdrowotnymi właściwościami, chyba pamięć
mnie trochę zawodzi. Aaaaaa, właśnie, chyba awokado nie poprawia
pamięci. Awokado prawdopodobnie jest lekkostrawne (co to oznacza, to
nie wiem). Ale aby zacząć trawić, to trzeba najpierw upchnąć je w
przewodzie pokarmowym. No i tu trzeba używać różnych sztuczek. Nie
wystarczy wziąć na łyżkę i wmuszać w siebie - to za mamusię, to za
babcię, to za dziadka. W przypadku osoby dorosłej trzeba używać
bardziej finezyjnych sposobów, aby na jakiś czas wtłoczyć coś takiego
do układu pokarmowego. No i na pomoc przychodzą tu dodatki bardziej
tolerowane przez początkową część układu pokarmowego. Dodatki te
widoczne są na zdjęciu. Te białe kawałki to jest ser mozarella. Samo
awokado jest mdłe, potrzebuje więc sąsiedztwa czegoś, co ma bardziej
wyrazisty smak. Przydatna byłaby niewielka ilość jakiegoś sosu, którym
można polać awokado. Do niewielkiego rondelka wlałem więc oliwę z
oliwek i trochę poddusiłem rozmrożone i opłukane krewetki. Do tego
dodałem tylko sól i trochę soku z cytryny. Oliwa nie lubi wysokiej
temperatury, należy więc z umiarem ją podgrzewać. Nadaje się tylko do
duszenia, nie do smażenia. No i tym sposobem awokado zostało chyłkiem
przemycone do lekkiego trawienia. Po owocu zostało tylko wielkie
nasiono. W sieci wygrzebałem sposób, jak można wyhodować z niego
roślinkę. Należy w nie wbić dwie wykałaczki i zawiesić na krawędzi
szklanki, zanurzone do połowy w wodzie. W temperaturze powyżej 20
stopni podobno w ciągu kilku tygodni wykiełkuje roślina, czyli
smaczliwka amerykańska. Co prawda trudno u nas zapewnić klimat taki jak
na Florydzie, ale przez jakiś czas roślinka wysadzona do doniczki może
pocieszyć nasze oko stojąc na parapecie w mieszkaniu, a latem w
ogrodzie.