Piegża
Sylvia curruca


Data modyfikacji: 10 października 2010

W Dębianach wcale nie muszę uganiać się za ptakami. Same do mnie przylatują. Co jakiś czas muszę wyrzucać je z domu, bo wlatują i błądzą po pokojach.

3 lipca 2007. Przed chwilą siedziałem w kuchni i słuchałem jak co tydzień audycję Moniki Olejnik "Siódmy dzień tygodnia", gdzie politycy przypiekani są na wolnym ogniu przez prowadzącą program i żrą się też między sobą. Niestety, audycję te przerwała mi piegża, która wdarła mi się do chałupy, myszkowała po pokojach i w końcu wleciała do kuchni. Pewnie przy tym nabrudziła, jak to ptaki potrafią. Ptasia bezczelność przechodzi już wszelkie granice. Tydzień temu młody kowalik wskoczył mi na ramię, stamtąd wdrapał na głowę, trochę ponawoływał rodziców i poleciał dalej. Czy ja jestem już tak nieruchawy i wyglądam na wyposażenie ogrodu? Wczoraj obsrały mi nawet trzonek od szpadla, który na chwilę zostawiłem wbity w ziemię.