Piecokominek z Katowic


Data modyfikacji: 17 marca 2024

Sterta brązowych kafli przywiezionych z Katowic stanowiła dla mnie łamigłówkę, co jest od czego i do czego można te kafle wykorzystać. Rozważałem różne koncepcje, dopasowywałem kafle, kompletowałem, wymierzałem. No i w końcu wykrystalizował się pomysł, jak część z tych kafli wykorzystać. W miarę kompletny zestaw kafli był z narożnego pieca. Będzie z tego narożny kominek, wolno stojący, nie przylegający do ściany.

Kafle są nieszkliwione, pomalowane brązową farbą. Ta brązowa farba to tylko na wierzchu. Pod spodem jest wiele innych warstw, różnych kolorów. Łącznie naliczyłem 7 warstw farby. Oczyszczanie kafli z farby było dwustopniowe. Wstępne oczyszczanie było robione przy pomocu elektrycznej opalarki. Zmiękczona w wysokiej temperaturze farba dawała się usuwać malutkimi, precyzyjnymi dłutkami. Resztki farby związane z powierzchnią kafla były następnie usuwane chemicznie przez moczenie kafli w stężonym roztworze wodorotlenku sodu NaOH (ok. 20%). Roztwór ten rozpuszczał farbę odsłaniając czystą powierzchnię ceramicznego kafla. Kolejna czynność to wypłukanie tego roztworu z kafla, który wniknął w głąb porowatej ceramiki. Jest to dość długotrwała czynność, wielogodzinne moczenie w kilkakrotnie zmienianej wodzie, suszenie, ponowne moczenie, tak długo, aż po wyschnięciu przestanie pojawiać się na powierzchni kafla biały nalot. Przy pracy z NaOH trzeba było zachowywać ostrożność, gdyż jest to bardzo żrący roztwór rozpuszczający również skórę, po którym rany bardzo trudno się goją. Ciągłe wkładanie i zdejmowanie ciasnych rękawiczek gumowych nie należało do moich ulubionych czynności. Tempo oczyszczania było małe. Kafle z obudowy paleniska czyściłem w tempie czterech dziennie przy całodziennej pracy, od rana do wieczora.


 
Fotografie obok i poniżej przedstawiają kafle z górnej części kominka przed oczyszczaniem i po oczyszczeniu z farby. Barwne kafle w środkowej części są glazurowane, o pięknej rokokowej formie, z wzorem muszli i złoceniami.







 
 
Obok przedstawione są fotografie kafli z cokołu przed oczyszczaniem i po oczyszczeniu.


 
Resztki farby po usunieciu opalarką dobrze rozpuszczają się w stężonym NaOH. Jest jednak spory problem z wypłukaniem NaOH, którym zostały nasączone kafle. Przed włożeniem NaOH takie kafle powinny był solidnie namoczone, aby suchy kafel mniej nasiąkał roztworem NaOH.





 
Obok zdjęcie kafli parapetu przed oczyszczaniem, a poniżej po oczyszczeniu za pomocą opalarki.


Fotografie poniżej przedstawiają płukanie kafla parapetu z resztek wodorotlenku sodu.




Oczyszczanie korony z farby za pomocą opalarki.





Resztki farby rozpuszczane były w stężonym, podgrzanym NaOH.



Kolejne zdjęcia przedstawiają koronę przed czyszczeniem i po oczyszczeniu.





Zdjęcie poniżej przedstawia kafle na obudowę paleniska i drzwiczki, które będą wykorzystane w kominku. Drzwiczki do kominka będą wzięte ze złotego pieca ze Szczecina, a tam umieszczę drzwiczki, które były pierwotnie przy tym piecu. Do tego kompletu kafli wydawały mi się zbyt ozdobne. Te, które są na zdjęciu myślę, że lepiej komponują się z całością, natomiast te zastąpione powiny lepiej prezentować się w złotym piecu na tle białych kafli.


 
Tylna część piecokominka została zbudowana z żółtych kafli, które pochodziły z jakiegoś starego pieca, który stał wcześniej w tym domu. Gdy kupiłem dom, w pokoju przechodnim leżała sterta tych kafli. Wyprodukowane zostały w podberlińskiej miejscowości Velten, gdzie była bardzo duża wytwórnia kafli.


Kominek stawiany był przez zduna przez 7 dni. Umówiłem się z nim na 800 złotych za robotę. Liczył, że zajmie mu to 5 dni, ja liczyłem, że w 4 się wyrobi. Ani on, ani ja nie potrafiliśmy więc właściwie przewidzieć. Stawianie rozpoczęło się 26 listopada 2004 w piątek W niedzielę i poniedziałek był odpoczynek, a potem od wtorku do soboty codziennie była praca. W sobotę 4 grudnia 2004, po południu, zostało zdemontowane rusztowanie i w kominku został rozpalony ogień.

 
Zdun ze swoim dziełem i pierwsze rozpalenie ognia w kominku. Ściany sa jeszcze w miarę białe. Wkrótce miało to się zmienić.





 
Gdy zacząłem użytkować piecokominek, dostrzegłem jego wady, które okazały się bardzo uciążliwe. Zdun nie miał doświadczenia w budowie kominków i nie zrobił komory dymowej. Sklepienie paleniska jest na wysokości górnej części drzwiczek, a odprowadzenie dymu w tylnej części komory paleniskowej. Skutkiem tego jest wydostawanie się dymu do pokoju, a przez to wędzenie i osmalanie wszystkiego - ścian, sufitów, mebli, ubrań. Odrobinę to zmniejszyłem zasłaniając górną część otworu kawałkiem stalowej blachy z przykrywki od beczki. Kanały w górnej części kominka są mało rozbudowane i większość ciepła ucieka do komina.

Podczas oczyszczania kafli popełniłem błędy. Przede wszystkim kafle musiały być wcześniej namoczone w wodzie, aby po zamoczeniu w roztworze NaOH kafel nie "pił" tego roztworu. Usunięcie NaOH jest później wyjątkowo trudne. Gdy piec był już postawiony, jeszcze miesiącami na powierzchnię kafli wyłaziła sól i niszczyła jego powierzchnię. Problem można też jeszcze częściowo rozwiązać, jeżeli zamiast roztworu NaOH zastosuje się "kisiel" przygotowany przez zmieszanie zawiesiny skrobi ziemniaczanej ze stężonym roztworem NaOH. Kisiel taki jest mniej skłonny wnikać w głąb namoczonego w wodzie kafla. Dużo krócej trwa potem wypłukiwanie NaOH.

Kominek przez lata był ulubionym miejscem kotów podczas jesiennych szarug i zimowych mrozów. Czasem trudno było dopchać się do kominka przez stado kotów. Poniżej kilka zdjęć z jesieni 2019 roku.











Grudzień 2019. Coraz zimniejsze dni spowodowały, że piecokominek stawał się coraz bardziej atrakcyjny dla kotów. Nawet po wygaśnięciu, z rana, można było w nim zamieszkać i spać w cieple.






Skrzypka z aniołem, 19 stycznia 2020.


Poturbowany anioł, 5 listopada 2024.