Audi w ogrodzie


Data modyfikacji: 28 lutego 2005

Los czasem sprawia wrażenie, jak by był bardzo złośliwą złotą rybką, która co prawda spełnia życzenia człowieka, ale zupełnie je wypacza. Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte były dla naszej rodziny bardzo trudne - gromadka dzieci, skromniutkie pobory, brak swojego kąta do mieszkania tylko tułanie się po hotelu asystenta. Marzeniem Ewy w tym czasie było swoje mieszkanie i wręcz nieosiągalny samochód - Audi. No ale nadszedł rok 2000 i marzenia zaczęły się spełniać. Trzy lata wcześniej wreszcie zdobyliśmy swoje własne mieszkanie, a teraz nawet cały dom razem z wymarzonym samochodem marki Audi. Tylko że to wszystko w jakby krzywym zwierciadle. Gdy obejrzeliśmy po raz pierwszy ten dom, Ewa z przerażeniem zrozumiała, że ten dom będzie nasz. Trzy dni bolała ją potem głowa, pomimo iż wcale nie mówiłem, że chcę ten dom. Olbrzymia chałupa, która uczyni nas swoimi niewolnikami, którzy będą dla niej służyć do końca swych dni. No i w ogrodzie stało też wymarzone Audi, zarośnięte pokrzywami i podagrycznikiem, bez silnika, kół, drzwi. No ale to zawsze przecież Audi.

Auto to używane było przez poprzednich użytkowników domu. Byli to Rosjanie robiący interesy z właścicielem domu i mieszkający tam. Interesy interesami, ale czasem trzeba było wypić. Póki samochód był w pełni sprawny, to wyjazdy po wódkę do najbliższego czynnego sklepu nikogo specjalnie nie dziwiły. Ale odkąd samochód zaczął podupadać na zdrowiu i posypały mu się opony, to jazda po wódkę dostarczała okolicznej ludności niezłego widowiska. Iskry sypiące spod gołych felg, na których jechali spragnieni po wódę, były niecodziennym zjawiskiem. Jednak w miarę upływu czasu i felgi stawały się coraz mniejsze , coraz trudniej było dojechać po paliwo obu rodzajów. No i to pewnie był skutek, że pewnego dnia Rosjanie po prostu znikli i ślad po nich zaginął. W wielu miejscach przekopywałem ogród w ich poszukiwaniu. Już myślałem, że znalazłem, ale okazywało się, że to tylko sam zegarek marki Wostok, jakiś ułamany nóż, słoik po musztardzie, a ciał ani śladu. A może po prostu wyjechali tam, gdzie wódka tańsza? Wierzę że tak, choć nowe miejsca przekopuję z taką pewną nieśmiałością.


Pierwsze posadzone rośliny w ogrodzie i wymarzone Audi


Wymarzone auto

Ogrodowe auto po kawałku wycinałem i wywoziłem na śmietnik do wiosny 2002. Używałem wszelkich możliwych narzędzi - śrubokrętów, młotka, łoma, siekiery, szlifierki kątowej. Czasem sąsiad obserwował mnie przy tym. Widząc mój trud i znój zatroskany udzielał mi rady "...a co pan będziesz tak się męczył, spuść pan go do rowu...". Niejeden raz miałem pokaleczone i poobijane palce. Jednym ze skutków była także wizyta u okulisty. Pomimo okularów ochronnych jakiś opiłek dostał się pod okulary i wbił się w rogówkę podczas cięcia przy pomocy szlifierki kątowej.