Taboret sosnowy

Data modyfikacji: 9 grudnia 2021

Wiosną 2021 zauważyłem wyrzucony, stary taboret, stojący koło śmietnika w Olsztynie. Następnego dnia był w tym samym miejscu. Tym razem nie potrafiłem już przejść obojętnie koło niego. Jego potencjał zauważyłem już pierwszego dnia. Wyglądał paskudnie. Miał mocno zniszczoną, brudną tapicekę, odrapany, jasny lakier. Prawdopodobnie był zrobiony w latach 80-tych. Mógł mieć już około 40 lat. Ktoś już próbował nieco go reperować, bo między nóżkami a poprzeczkami były poprzykręcane metalowe kątowniki. Ale ja takie rzeczy widzę nie przez pryzmat ich wad, lecz możliwości. A oczami wyobraźni widziałem już go po odnowieniu. Taboret powędrował do samochodu, a w Dębianach trafił na strych, gdzie spokojnie sobie czekał na właściwy moment. No i doczekał się, gdy jesienią zacząłem palić w kominku. Koty od razu go polubiły i siedziały na nim wpatrując się w płomień w kominku. Wyglądał jednak mało estetycznie, a z dziur w tapicerce wysypywał się brud. No i w końcu w grudniu nadszła właściwa chwila. Małem już kupione wcześniej materiały tapicerskie - tkaninę obiciową, gąbkę, matę z włókna kokosowego. Jakiś czas wcześniej kupiłem też zszywacz tapicerski. Miałem też przygotowaną grubą sklejkę na siedzisko, zamiast starego z płyty wiórowej. Jakoś nie lubię płyt wiórowych. To taki odpowiednik betonu. Są to materiały praktyczne i tanie, ale szybko zamieniają się w odpady i nie nadają się do powtórnego wykorzystania. Najpierw zająłem się zrobieniem nowego siedziska, które wyciąłem ze sklejki pochodzącej ze skrzyni, w której był przywieziony skaningowy mikroskop elektronowy za ponad milion złotych. Na tak szlachetne podłoże dopasowałem gąbkę grubości 2 cm, a na to przyciąłem matę z włókna kokosowego, którą przymocowałem zszywkami z boku siedziska. Dopiero na to nałożyłem tkaninę obiciową, kórą przymocowałem zszywkami od spodu siedziska. Efekt można zobaczyć na zdjęciach. Taboret był rozchwiany, więc rozłożenie wszystkich drewnianych elementów nie sprawiło mi kłopotu. Były zrobione z drewna sosnowego, ale technologia już nie taka jak wcześniej, bardziej oszczędna. Elementy nie były łączone na wpusty, ale za pomocą wklejonych kołków. Drewno za to było ciężkie, żywiczne, dobrej jakości. Lakier dał się badzo łatwo zeszlifować. Potem wszystko ponownie skleiłem i zostawiłem do następnego dnia. Kolejnym etapem było malowanie lakierobejcą Vidaron, kolor palisander santos. Jest to lakierobejca na rozpuszczalnikach organicznych, wolno schnąca, trzeba było więc zaczekać kolejny dzień, aż dobrze zaschnie. Na koniec przeszlifowałem całość stalową wełną i pociągnąłem woskiem do mebli Liberon, w kolorze ciemnego dębu. Dzięki temu drewno nabrało przyjemnej, jedwabistej faktury. Efekty można zobaczyć na zdjęciach..