Sławomir Kalinowski

Kolacja w Porcie Saplaya


 

Dwa kilometry od Walencji, pomiędzy autostradę prowadzącą do Barcelony a brzeg morza wciśnięta jest wioska Port Saplaya. Oglądana z plaży w Walencji sprawia wrażenie ogromnego zamczyska stojącego na brzegu morza, otoczonego wysokim murem z wieżami strażniczymi. Po zbliżaniu się do wioski wysoki mur okazuje się szeregiem wielopiętrowych, połączonych ze sobą budynków. Początkowe podniecenie niezwykłością budowli przeradza się w rozczarowanie - kolejny koszmarek architektoniczny, może nieco bardziej urozmaicony, gdyż trudno jest znaleźć dwa podobne piętra czy okna. Jednak osobę, która nie podda się temu wrażeniu i zapuści do wnętrza wioski, czeka dużo nieoczekiwanych wrażeń. Dostanie się do wnętrza wioski nie wcale jest sprawą łatwą. Nie prowadzi tam żadna droga dostępna dla samochodów. Trzeba znaleźć jedno z tajemniczych przejść, które wpuści wędrowca do wnętrza "zamczyska". Człowiek przez chwilę staje oniemiały, czy nie przeniósł się za sprawą jakichś czarów w zupełnie inne miejsce na ziemi. Widzi przed sobą lekko kołyszące się na wodzie dziesiątki przycumowanych jachtów i motorówek, a w tle tradycyjne maleńkie domki hiszpańskie, starannie utrzymane, malowane w pastelowe barwy. Wioska istnieje mniej niż 20 lat. Wykopane zostały kanały wchodzące w głąb lądu, rozgałęziające się niczym korzenie drzewa. Teren został z zewnątrz obudowany wysokimi budynkami, a na skrawkach lądu pomiędzy kanałami postawione zostały małe, jednopiętrowe urocze domki. Wszelkie samochody pozostały poza wioską, do wnętrza mają dostęp tylko pływające pojazdy. Brzegi kanałów są umocnione, z mnóstwem stanowisk do cumowania łodzi. Port Saplaya jest doskonałym miejscem na wieczorny spacer. Duża ilość zieleni, obsypane kwiatami krzewy, dorodne palmy, maleńkie zaułki, podwórka i tajemne przejścia pomiędzy nimi nadają tej wiosce niecodzienny nastrój. Porozgałęziane kanały powodują, że spacer wzdłuż brzegów w tej maleńkiej wiosce może trwać godzinę i dłużej. Pośpiech codziennego dnia pozostaje poza obrębem "murów". 

Najbardziej typowym odgłosem wieczornej pory w Porcie Saplaja jest brzęk sztućców o talerze, dochodzący z licznych restauracji i okien mieszkań. Dochodzą do tego zapachy smakowicie przyrządzanych ryb i owoców morza. Długi spacer wzdłuż brzegu morza, kanałów i daleko wychodzącego w głąb morza falochronu wybitnie zaostrza apetyt. Hiszpanie jedzą kolację o późnej porze, nierzadko około północy. I jest to zwykle najobfitszy posiłek całego dnia. Można wtedy bez pośpiechu oddać się rozkoszom podniebienia, które w życiu Hiszpanów odgrywają istotną rolę. Posiłki są jednak lekkostrawne. Nie używa się tu zapychaczy żołądków w postaci dużej ilości ziemniaków, pieczywa czy makaronu. Często składnikiem posiłku bywa ryż, czasami trochę frytek. Jednak istotą posiłków jest mięso, ryby, owoce morza i warzywa. Popularnym sposobem przyrządzania jest tu pieczenie na blasze ("a la plancha"). Dzięki temu unika się używania tłuszczy, dania są bardziej dietetyczne. Z Walencji pochodzi kilka znanych potraw. Najsłynniejszą z nich jest paella. Oryginalna walencka paella składa się z ryżu, w którym jest mięso z kurczaka razem z kośćmi, mięso królika, duże ziarna fasoli, strąki zielonej fasoli i ślimaki razem z muszlami, nieco mniejsze od winniczków. Ryż jest w kolorze żółtym, pochodzącym od szafranu, który jest najważniejszą przyprawą w paelli. Paelli nie należy jednak szukać wieczorem. Jest to potrawa, którą je się w ciągu dnia. Jako ciekawostkę warto dodać, że paelle przyrządzają tylko mężczyźni. Paella jest często przygotowywana na wolnym powietrzu z okazji różnych festynów. Dzięki temu miałem okazję podpatrzeć, jak przyrządzają ją mistrzowie i zaadoptowałem ją w swojej kuchni. Największa paella, jaka była dotąd przygotowana, robiona była w 1992 roku na paellerii mającej średnicę 20 metrów. Wyczyn ten został umieszczony w księdze Guinesa. Paellę tą pożywiło się około 100 tysięcy ludzi.

Walencką specjalnością jest napój zwany horchata (wym. orczata). Jest to słodki napój chłodzący, podawany zawsze bardzo zimny, często z lodem lub innymi dodatkami. Ma on mleczną barwę. Przygotowywany jest z bulw rośliny zwanej chufa, spokrewnionej z ryżem. W Walencji jest wiele lokali o nazwie "horchateria", które głównie serwują horchatę. Do horchaty podaje się zwykle ciepłe paluszki, nazwające się "farton". Jest to przysmakiem wielu osób. Nazwa "farton" jest również stosowana do ludzi otyłych, którzy pewnie nierzadko stali się takimi wskutek zamiłowania do tych ciastek. W innych regionach Hiszpanii można spotkać inne rodzaje horchaty, robione np. ze zmiksowanych migdałów.

Innym charakterystycznym hiszpańskim napojem jest sangria. W każdym lokalu ma ona inny smak, zależny od ręki, która ją przygotowywała. Robiona jest z czerwonego wina stołowego z dodatkiem soków owocowych, kawałków owoców cytrusowych i odrobiny mocnego alkoholu, zwykle winiaku. Sangria podawana jest w dzbankach, dobrze schłodzona, z kawałkami lodu. Po smakowitym posiłku i lekkim szumem w głowi po dzbanku sangrii człowiek znacznie łaskawszym okiem patrzy na kelnera przychodzącego z rachunkiem. Cechą charakterystyczną hiszpańskich barów i restauracji jest to, że klientów obsługują tam mężczyźni. 


Olsztyn, 10.04.1999