Słowacja 2005

Olsztyn, 25.12.2005 (tekst w trakcie uzupełniania)

Był to kilkudniowy wyjazd w góry. Było nas troje. Nie zrobiliśmy żadnego szczegółowego planu podróży. Po prostu pojechaliśmy. Do Nowego Targu dojechaliśmy z Olsztyna nocnym pociągiem, a dalej była już improwizacja. Szybko znaleźliśmy niewielki bus, który zawiózł nas do Szczawnicy. Tam znaleźliśmy nocleg w schronisku "Orlica".

Trasa wędrówki była następująca:
Szczawnica - Czerwony Klasztor: na piechotę
Czerwony Klasztor - Spisska Nova Ves - Levoca: autobusami
Levoca - Smizany: autobusem
Smizany - Klastorisko: na piechotę
Klastorisko - Stratena - Dedinky - Klastorisko: na piechotę
Klastorisko - Letanowce: na piechotę
Letanovce - Poprad: pociągiem
Poprad - Łysa Polana - Zakopane: autobusami

Pieniny



W słowackich Pieninach 

Przejście graniczne otwarte było od godz. 9 rano. Jest to przejście tylko dla pieszych, ewentualnie dla rowerzystów. Byliśmy tam jeszcze przed otwarciem przejścia. Dzień był słoneczny, powietrze rześkie, w sam raz na wędrówki.

W okolicach Czerwonego Klasztoru zobaczyliśmy sunącą w poprzek chodnika żmiję. Kamila ruszyła automatycznie do niej z chęcią złapania i słowami "oooo, wąż". Dopiero opamiętała się, gdy powiedziałem do niej "zostaw, to żmija". Ten odruch łapania wszystkiego co się rusza ukształtowała u siebie w Dębianach, ale tam ganiała tylko za żabami.


Levoča
 
  



Slovensky Raj
  





   





   




 


   


Letanovce  


   


W Popradzie znaleźliśmy autobus na Łysą Polanę. Mieliśmy trochę czasu na przechadzkę po mieście. zrobiliśmy jakieś zakupy, a ja pogrzebałem w sklepie ze starociami, który był niedaleko dworca. Zobaczyłem ładny, emaliowany piecyk żeliwny, około 100-letni, tańszy niż podobne w Polsce. Po drodze z Popradu patrzyliśmy jeszcze na zniszczony przez wichurę drzewostan Tatr. Na ogromnych obszarach tylko pojedyncze drzewa wytrzymały napór wiatru i stały samotnie.

Na Łysej Polanie, tuż przy przejściu granicznym, odwiedziliśmy jeszcze sklep spożywczy nastawiony na polskich klientów. Można było płacić dowolnymi pieniędzmi, zarówno koronami jak i złotówkami. Wydaliśmy resztę koron, między innymi na słowackie wina i poszliśmy do Polski.

Na autobus do Zakopanego nie trzeba było długo czekać. Przechadzka po Krupówkach tam i z powrotem, potem obiad w jednej z wielu restauracji zakończyły nasz wyjazd w góry. Potem już tylko po południu pociąg i po nocy spędzonej w pociągu dojechaliśmy wreszcie do Olsztyna