Cmentarz w Dębianach

21 października 2001

W parku, po drugiej stronie strumienia, pośród wielkich drzew można dostrzec granitowe i betonowe bloczki z zatopionymi w nich żeliwnymi fragmentami starych krzyży. Podłużne zagłębienia w ziemi po rozkopanych grobach rozwiewają wątpliwości, gdzie się znajdujemy. Uważne oko dostrzeże również dużą ilość ciemnozielonego barwinka i bluszczu porastającego to miejsce - roślin od dawna sadzonych na cmentarzach. Jesteśmy na terenie rodzinnego cmentarza dawnych właścicieli majątku Lackmedien. Czy potrafimy wyrazić swoje uczucia patrząc na to zrujnowane miejsce? Czy inny język i inny sposób wyrażania swej wiary w tego samego boga usprawiedliwia ten obecny stan? Gdy w tym miejscu mówię "jestem Polakiem i katolikiem" - czerwienię się ze wstydu.

Jeszcze trzydzieści lat temu stały tu krzyże, na których były daty nawet z połowy XVIII wieku i powtarzało się tylko jedno nazwisko "Steppuhn". Córki wychodzące za mąż i zmieniające nazwisko traciły prawo do pochówku na tym cmentarzu.

W latach siedemdziesiątych pojawił się w okolicy piec do wytopu żeliwa. Krzyże zniknęły. Czy zostały przetopione na kaloryfery? - niektórzy mówią, że tak. Szacunek dla zmarłych, żeliwo i granit zostały pokonane przez chciwość.